Dla jednych środków jest za mało, drudzy nie chcą dokładania do nich funduszy spójności. A jeszcze inni apelują o mocniejsze powiązanie wypłat z transformacją energetyczną.
Środki w ramach polityki spójności / DGP
Komisja Europejska przedstawiła wczoraj propozycję, która ma pozwolić na bezbolesną transformację regionów uzależnionych od węgla. Chociaż wszystkie kraje członkowskie zgodziły się na ten pomysł, to z jego przyjęciem w kształcie zaproponowanym przez Brukselę mogą być jeszcze kłopoty, bo plan Komisji wzniecił utarczki między krajami, zanim jeszcze został ogłoszony. Główna linia podziału przebiega między państwami, które chcą jak największej puli tzw. nowych środków w Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (FST), a płatnikami netto do unijnej kasy.
Ale dochodzą nowe wątki sporu. Z propozycji KE nie są zadowoleni Zieloni. Jak mówiła wczoraj ich liderka Ska Keller, pytanie jest na ile środki na transformację będą rzeczywiście powiązane z transformacją. – Obecnie nie widać silnego powiązania. Jeśli mamy Fundusz Sprawiedliwej Transformacji bez transformacji, sens zostaje zagubiony. Będziemy za wsparciem dla regionów, ale ono naprawdę musi oznaczać transformację – mówiła wczoraj.
Fundusze na transformację energetyczną dla Polski, która jako jedyna nie zobowiązała się do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r., nadal nie są przesądzone. Jak już pisaliśmy, projekt rozporządzenia nie wyklucza nas z dostępu do nich, ale Polska je dostanie, jeśli przedstawi plan zakładający dążenie do zeroemisyjności w połowie wieku. Wszystko więc w założeniu KE ma zależeć od nas. Tymczasem Polska nie podała daty pożegnania z węglem. W krajowym planie klimatu i energii przewidziano 56–60 proc. udziału tego surowca w produkcji energii elektrycznej w 2030 r. (obecnie jest to niemal 80 proc.). W dokumencie przesłanym Brukseli polski rząd maksymalną redukcję uzależnił od przyznania dodatkowych środków na sprawiedliwą transformację.
Co prawda projekt nowego funduszu Polski z pieniędzy nie wyklucza, ale zobowiązanie się naszego kraju do neutralności klimatycznej zapewne nie zejdzie na drugi plan, bo będzie na tym zależało innym krajom, które bez Polski będą musiały zrobić znacznie więcej, by osiągnąć unijny cel w połowie wieku.
Bruksela może mieć problem z przekonaniem wszystkich do przeznaczenia większych pieniędzy na cele klimatyczne. FST z pulą 7,5 mld euro ma zostać wpisany w przyszły wieloletni budżet Unii, który już dzisiaj budzi kontrowersje w niektórych stolicach domagających się większych oszczędności. Środki te zostaną mocno powiązane z polityką spójności, bo każde euro z funduszu będzie musiało oznaczać dołożenie przez kraj członkowski od 1,5 euro do 3 euro z funduszy strukturalnych z własnej koperty narodowej. Wraz z wkładem państw na transformację przeznaczonych zostanie łącznie od 30 do 50 mld euro. Jak mówi europoseł Jan Olbrycht z PO, dzisiaj i tak środki z UE muszą być przeznaczane na klimat. W obecnej perspektywie 20 proc. wydatków europejskiego budżetu ma być powiązane z realizowaniem celów klimatycznych, w przyszłej perspektywie będzie to już jedna czwarta. – Spójność tak czy inaczej jest przeznaczana na działania związane z klimatem. Teraz do tego jeszcze będzie można dostać dodatkowe pieniądze z FST. To nie jest złe – mówi polityk. Nie podoba się to jednak wszystkim. Premier Węgier Viktor Orbán sprzeciwia się konieczności dokładania do nowego FST przydzielonych krajom naszego regionu funduszy spójności.
Nowy fundusz to tylko jeden z trzech filarów mechanizmu transformacyjnego, na który łącznie ma zostać przeznaczone 100 mld euro. W jego ramach Komisja zaprojektowała instrument InvestEU, który ma przyciągnąć 45 mld euro prywatnych środków, kolejne 25–30 mld euro miałoby pochodzić z programu pożyczkowego Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Kilka dni temu wiceprezes EBI Liliana Pawłowa powiedziała DGP, że jej bank ustanowi specjalny pakiet (Energy Transition Package), by zapewnić dodatkowe wsparcie dla tych krajów członkowskich i regionów, dla których ścieżka transformacji energetycznej wiąże się z większymi wyzwaniami. Taki sam cel MST ogłosiła we wtorek szefowa Komisji Ursula von der Leyen. Spełniające kryteria banku projekty będą mogły liczyć nawet na 75-proc. dofinansowanie. Do końca dekady EBI, który przekształca się w bank klimatu, chce zmobilizować aż bilion euro na zielone inwestycje.
Politico wskazywało, że także kraje spoza Europy Środkowej nie chcą być pominięte przy podziale środków z MST (polscy politycy mieli nadzieję, że środki na transformację będą skierowane tylko do krajów naszego regionu). Grecja zobowiązała się zakończyć produkcję energii z węgla do 2028 r., ale jej region Zachodniej Macedonii jest całkowicie uzależniony od węgla brunatnego. Dlatego rząd w Atenach zapowiada, że będzie jednym z pierwszych, który zwróci się po środki. Włochy chcą zapewnić środki na „posprzątanie” po wygaszanej hucie stali w regionie Ilva. Z kolei Hiszpania zamknęła w 2018 r. 26 nieefektywnych kopalni i argumentuje, że środki z MST powinny powędrować także do krajów, które same podjęły wysiłek transformacji, a nie tylko do „klimatycznych maruderów”.