Największe fundusze inwestycyjne na świecie marzą o niemieckiej dziurze budżetowej – wynika z najnowszej edycji comiesięcznego badania nastrojów wśród zarządzających.
Badanie prowadzi Bank of America Merrill Lynch. Około 200 menedżerom każdorazowo zadaje ten sam zestaw pytań, uzupełniany często o pytania dodatkowe. Tym razem uczestnicy mieli odpowiedzieć, jakie zdarzenie byłoby najbardziej korzystne dla wyceny ryzykownych aktywów na rynkach finansowych. Mówiąc wprost: co mogłoby wywołać największe wzrosty na giełdach.
W tym specyficznym sondażu pierwsze miejsce uzyskała „stymulacja fiskalna w Niemczech”. Padło na nią ponad 30 proc. głosów. Na drugim miejscu było obniżenie stóp procentowych przez amerykański Fed o 0,5 pkt proc. (amerykański bank centralny w ubiegłym tygodniu obniżył stopy, ale tylko o 0,25 pkt proc.; przedział, w którym utrzymywana jest główna stopa, wynosi obecnie 1,75–2 proc.). Na trzecim – nowy program wydatków infrastrukturalnych w Chinach. Poza pierwszą trójką znalazły się takie potencjalne wydarzenia, jak ostateczne rozstrzygnięcie kwestii brexitu czy powrót Europejskiego Banku Centralnego do skupu obligacji z rynków (to akurat się zdarzyło, EBC zdecydował o tym w poprzedni czwartek).
Pytający zaznaczyli, że wśród dopuszczonych wariantów odpowiedzi nie było porozumienia pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami i zakończenia wojny handlowej. Powód: niemal 40 proc. zarządzających w ogóle nie wierzy w to, że to możliwe.
Ekonomiści komentujący badanie zwracali uwagę, że pierwszy raz od wielu lat na czołowym miejscu znalazł się temat związany z polityką fiskalną, a nie monetarną. Oznacza to, że zarządzający funduszami podzielają pogląd np. szefostwa EBC czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, które od dawna apelują do Niemiec o łagodniejszą politykę fiskalną.
Spór w tej kwestii toczy się od dawna i można go sprowadzić do różnicy zdań w jednej kwestii: czy lepiej zgodzić się na zwiększenie zadłużenia publicznego i większymi wydatkami uratować gospodarkę przed recesją, czy lepiej pilnować tego, żeby się nie zadłużać, a gospodarce pozwolić wpaść w recesję, która jest czymś normalnym i powinna się zdarzać raz na jakiś czas.
Do tej pory można było odnieść wrażenie, że rynki finansowe trzymają stronę zwolenników pilnowania długu, bo historia zna przypadki, w których nadmierny wzrost zadłużenia prowadził do utraty zaufania wśród inwestorów. Sondaż BofA/ML pokazuje, że dziś jest inaczej. Przedstawiciele rynków finansowych wierzą, że deficyt budżetowy w Niemczech wywołałby na giełdach wzrosty. Akcje spółek mogłyby zyskać na wartości, bo inwestorzy kupowaliby je w oczekiwaniu, że dzięki ożywieniu gospodarczemu zyski firm pójdą w górę. Deficyt miałby pozytywny wpływ przede wszystkim na inwestycje. To istotne w momencie, gdy firmy prywatne są zbyt wystraszone, aby samodzielnie rozpoczynać nowe projekty.
Zarządzający funduszami perspektywę recesji w gospodarce światowej traktują zupełnie poważnie. 38 proc. ankietowanych obawia się, że spadek PKB nastąpi w ciągu najbliższych 12 miesięcy. To największy odsetek od 2011 r. (globalnej recesji wtedy nie było, ale zmagała się z nią strefa euro).
Zdaniem przedstawicieli głównych banków centralnych i MFW po 10 latach prowadzenia ekstremalnie łagodnej polityki monetarnej skuteczność banków centralnych w walce ze spowolnieniem gospodarczym będzie mniejsza. Dlatego teraz piłka jest po stronie rządów i ich polityki wydatkowej. Niemcy to największa gospodarka strefy euro. Z tego względu to Berlin ma kluczową rolę w ożywianiu gospodarki całego eurolandu. Rząd Angeli Merkel jednak na razie nie daje się namówić na zmiany, chociaż w swoim uporze ma coraz mniej sojuszników. W ostatnim tygodniu program inwestycyjny finansowany 50 mld euro z pieniędzy podatników zapowiedziała Holandia, która podobnie jak Niemcy od lat prowadziła politykę nadwyżek budżetowych i redukowania zadłużenia publicznego. Dług publicznych w Holandii należy do najniższych w Unii Europejskiej – nie przekracza 50 proc. PKB.
59,2 mld euro wyniosła w 2018 r. nadwyżka budżetowa Niemiec
60,9 proc. PKB taki był niemiecki dług publiczny w końcu ub.r.; od 2012 r. zmniejszono go o 20 pkt proc.
85,1 proc. PKB to średni poziom długu publicznego w strefie euro; w pięciu krajach przekraczał on w 2018 r. 100 proc.