Ponad 5 mld zł winni są wierzycielom drobni przedsiębiorcy. Jedną trzecią z tego – sklepikarze.
DGP
To dane, które dziś opublikuje Krajowy Rejestr Długów. KRD ma w swojej bazie prawie 190 tys. jednoosobowych działalności, które muszą oddać ponad 730 tys. różnych zobowiązań. Zarówno dłużników, jak i długów wpisanych do rejestru, wyraźnie przybyło w ciągu ostatnich pięciu lat – odpowiednio o 62 proc. i aż 174 proc.
Wśród branż, które mają największe problemy z terminowym płaceniem kontrahentom, dominują handel, budownictwo i transport. O ile w przypadku dwóch ostatnich nie jest to nowa informacja (ze względu na niskie marże i skalę zatorów płatniczych od dawna mają duże problemy z płynnością), o tyle zła sytuacja w drobnym handlu jest co najmniej zastanawiająca.
To on przecież miał być bezpośrednim beneficjentem zakazu handlu w niedzielę, który objął duże i średnie sklepy. Tymczasem w KRD jest 51,5 tys. sklepów i hurtowni prowadzonych jako jednoosobowa działalność gospodarcza, a niespłacony przez nie dług zbliża się do 1,5 mld zł. Pod tym względem handel jest zdecydowanym liderem w zestawieniu, bo zadłużenie znajdującej się na drugim miejscu budowlanki wynosi 875 mln zł.
Długi indywidualnych przedsiębiorców
Andrzej Kulik, ekspert programu Rzetelna Firma działającego pod patronatem KRD, mówi, że jest więcej dowodów na brak zbawiennego wpływu zakazu handlu na małe sklepy. Np. spadek ich liczby czy mniejszy udział w sprzedaży żywności. Kulik przyznaje, że to mógł być naturalny proces, bo sklepów na polskim rynku było zbyt dużo, a konkurencja – bardzo ostra, więc część przedsiębiorców jej nie podołała. Nie zmienia to faktu, że zakaz handlu, który w założeniu miał pomóc małym firmom rodzinnym, po prostu tego nie zrobił.
– Autorzy przepisów najwyraźniej nie przewidzieli, że duże sieci handlowe, zasobne w gotówkę i fachowców od marketingu, zainwestują mnóstwo pieniędzy w zmianę nawyków konsumentów, zachęcając ich agresywnymi kampaniami reklamowymi i promocjami do robienia zakupów w piątki i soboty. Dane statystyczne jednoznacznie pokazują, że na zakazie handlu zyskały bardzo dużo dyskonty. Część klientów uciekła też do internetu – ocenia Kulik.
Jego zdaniem nie ma też co liczyć na to, że wprowadzenie podatku handlowego wspomoże drobnych handlowców. Mają go płacić duże i średnie sklepy. Andrzej Kulik zakłada, że największe sieci zrobią to, co zwykle, czyli przerzucą część kosztu na dostawców, wymuszając na nich obniżki. Wtedy nadzieje na to, że ceny w sieciach wzrosną i poprawi to konkurencyjność w małych sklepach, mogą okazać się płonne. To niskie marże i problemy z odzyskaniem należności powodują, że firmy – nie tylko handlowe – balansują na granicy utraty płynności.
Widać to po skali kłopotów, jakie firmy mają z finansowaniem bieżącej działalności. Bo to ci, którzy dostarczają takiego finansowania, są największymi wierzycielami jednoosobowych firm. Mikroprzedsiębiorcy są najbardziej zadłużeni (na ponad 1,9 mld zł) wobec funduszy sekurytyzacyjnych, a te kupują wierzytelności przede wszystkim od banków. Same banki bezpośrednio mają 1 mld zł niespłaconych należności w jednoosobowych firmach. Na dalszych miejscach są firmy faktoringowe (211 mln zł) i leasingowe (195 mln zł).