Niemiecka część NS2 może zostać wydzielona do osobnej spółki. Wtedy tylko ta część rury podlegałaby nowym unijnym przepisom.
Prace nad unijnymi przepisami, które mają ucywilizować Nord Stream 2, już za dwa tygodnie mogą zostać sfinalizowane przez Parlament Europejski. Równolegle udziałowcy kontrowersyjnego gazociągu pracują nad rozwiązaniami, które pozwolą uciec spod nowej dyrektywy.
Zgodnie z deklaracją, którą w ubiegłym miesiącu na łamach DGP złożył Jerzy Buzek, nowelizacja dyrektywy gazowej została w poniedziałek zatwierdzona przez komisję przemysłu, badań i energii (ITRE) Parlamentu Europejskiego. Celem tych przepisów jest objęcie unijnym prawem energetycznym gazociągu Nord Stream 2.
Decyzja w kwestii ITRE oznacza, że prace nad nowymi regulacjami są już na ostatniej prostej. Za dwa tygodnie – 4 kwietnia, nad projektem głosować będzie Parlament Europejski podczas sesji plenarnej. To właśnie europosłowie są w Brukseli grupą, która najbardziej krytycznie wypowiada się na temat samego Nord Stream 2.
Z początkiem maja wszystkie uzgodnienia mają się zakończyć. Dyrektywa zostanie parę tygodni później opublikowana w Dzienniku Urzędowym UE i niedługo potem zacznie obowiązywać. Równolegle trwa budowa Nord Stream 2, jednak z pewnością nie zostanie ona ukończona do czerwca, więc dyrektywa będzie go obowiązywać.
Jerzy Buzek jest przewodniczącym komisji ITRE i głównym negocjatorem przepisów ze strony PE. – Objęcie tego kontrowersyjnego rosyjsko-niemieckiego gazociągu unijnymi regulacjami jest niezwykle istotne. Pierwsza część tej magistrali, czyli Nord Stream 1, powstała w próżni prawnej. W efekcie ceny rosyjskiego gazu na rynku niemieckim są dziś niższe niż na polskim, mimo że przepompowanie gazu z Rosji do Niemiec jest znacznie droższe niż do Polski – mówi Jerzy Buzek.
Jedno z założeń nowelizowanej dyrektywy jest takie, że dostęp do przepustowości gazociągu muszą mieć różni dostawcy gazu, bez żadnej wyłączności. W praktyce oznacza to, że Gazprom, jako monopolista w zakresie dostaw gazu, nie może być jednocześnie operatorem infrastruktury. Co więcej, ewentualne wyłączenie Nord Stream 2 spod unijnych przepisów będzie wymagało zgody nie tylko Komisji Europejskiej, ale i komitetu złożonego z przedstawicieli państw członkowskich. Nie da się ukryć, że będzie to proces dość skomplikowany i długotrwały. Siergiej Ławrow, rosyjski minister spraw zagranicznych, ostrzegał już niedawno, że jeśli Nord Stream 2 zostanie „retrospektywnie” objęty przepisami dyrektywy gazowej, będzie to naruszenie konwencji ONZ.
To jednak nie koniec strategicznej gry o ucywilizowanie zasad, według których Rosja ma dostarczać gaz dla Europy. „Financial Times” doniósł w ostatnich dniach, że udziałowcy Nord Stream 2, obserwując rozwój wydarzeń w PE, zaczęli przygotowywać się do obejścia przepisów. Ma chodzić o wydzielenie części gazociągu do osobnej spółki, która zarządzałaby projektem na obszarze Niemiec. I tylko ta część rury miałaby podlegać dyrektywie.
Jeśli jednak Nord Stream 2 ma być zarządzany w taki sposób, trzeba spodziewać się dalszych kontrowersji. Zgodnie z dyrektywą w przypadku połączeń wybiegających poza teren wspólnoty konieczne będzie wynegocjowanie porozumienia z krajami trzecimi. W tym przypadku chodzi o porozumienie Niemcy – Rosja. – Jednak w przypadku rozmów prowadzonych przez poszczególne kraje konieczne będzie notyfikowanie ich treści w KE przed podpisaniem porozumienia – wyjaśniał wcześniej treść ustaleń Jerzy Buzek, zastrzegając, że dyrektywa musi obowiązywać na całej długości albo nie będzie obowiązywać wcale.
Warto jednocześnie pamiętać, że gazociąg wciąż nie uzyskał wszystkich zgód od rządu Danii. Duńczycy tymczasem wyraźnie sygnalizują, że oczekują pełnego podporządkowania Nord Stream 2 ich krajowym zasadom, np. w zakresie ochrony środowiska. Wraz z procedowanymi przez PE oznacza to, że istnieją coraz większe szanse na opóźnienie inwestycji.