Tysiące osób wyszły w niedzielę na ulice stolicy Sudanu, Chartumu, by wezwać do dymisji prezydenta Omara Baszira. Policja użyła wobec protestujących gazu łzawiącego. Demonstracje przeciwko Baszirowi, rządzącemu krajem od 29 lat, trwają od trzech tygodni.

Demonstrujący zebrali się w pięciu różnych miejscach Chartumu, by następnie rozpocząć marsz w kierunku pałacu prezydenta w centrum stolicy. Na głównych placach miasta nocą z soboty na niedzielę zgromadziły się siły porządkowe.

W niedzielę akcje protestu odbywają się też w ok. 200-tysięcznym mieście Wad Madani na południe od Chartumu.

Początkowo powodem protestów były rosnące ceny, a także braki żywności i paliw, ale szybko zaczęto żądać dymisji Baszira.

Według oficjalnych danych w czasie protestów zginęło co najmniej 19 osób, w tym dwóch funkcjonariuszy służb porządkowych. Organizacja Amnesty International informowała o co najmniej 37 zabitych.

Ze względu na protesty 23 grudnia w stolicy "do odwołania" zamknięto szkoły. Resort edukacji zapowiedział, że zostaną one ponownie otwarte we wtorek.

Blisko 39-milionowy Sudan rozwija w ostatnich latach eksploatację zasobów ropy naftowej i złota, ale według Banku Światowego 60-75 proc. ludności nadal żyje z rolnictwa. Ogromna większość Sudańczyków utrzymuje się za równowartość mniej niż jednego dolara dziennie.(PAP)