W perspektywie 2050 r. odejście od węgla byłoby droższe niż brak dekarbonizacji – wynika z raportu IBS, do którego dotarł DGP.
Raport ekonomistów Instytutu Badań Strukturalnych zostanie opublikowany dziś tuż przed startującym w poniedziałek szczytem klimatycznym COP24 w Katowicach. W stolicy Śląska w obecności ok. 50 przywódców państw ma zostać podpisana deklaracja „just transition” o sprawiedliwej transformacji regionów pogórniczych.
Autorzy raportu IBS pokazują, że transformacja energetyczna będzie mieć niewielki wpływ na PKB, bezrobocie czy konsumpcję. Brak dekarbonizacji w perspektywie 2050 r. według IBS kosztowałby ok. 2,5 bln zł (koszty bieżące plus inwestycje). Dekarbonizacja byłaby o ok. 15 proc. droższa. Koszty skierowanej właśnie do konsultacji „Polityki Energetycznej Państwa do 2040 r.” (PEP 2040) resort energii oszacował na 400 mld zł.
Spadek udziału węgla w polskim miksie wytwarzania energii elektrycznej jest nieunikniony. Potwierdza to nawet PEP 2040. Rząd nie mówi w niej już o 50-proc. udziale węgla w strukturze wytwarzania energii w 2050 r., ale o 22 proc. w 2040 r. (obecnie to ok. 80 proc.).
IBS zakłada trzy scenariusze.
Optymalne (najtańsze) rozwiązanie, które nie uwzględnia redukcji emisji CO2: udział węgla w miksie zmniejszy się do 75 proc. w 2030 r. i do 33 proc. w 2050 r. Węgiel będzie zastępowany przez energię jądrową (resort energii mówi o pierwszym bloku w 2033 r.) oraz energię z wiatru i gazu. Ich udział w miksie wyniósłby docelowo ok. 20 proc. W scenariuszu zakładającym trzykrotną redukcję CO2, wiążącą się z nieco wyższymi kosztami, spadek udziału węgla powinien rozpocząć się już w 2020 r. Dziesięć lat później wynosiłby 39 proc., a w 2050 r. – 12 proc. Gdybyśmy zdecydowali się na najbardziej ambitny plan – całkowitego odejścia od węgla do 2050 r. – koszty będą wyższe, ale wielkość emisji CO2 do 2050 r. spadłaby o prawie 70 proc. W przypadku braku dekarbonizacji emisja spada dopiero po 2030 r. o ok. 40 proc.
– Mimo że scenariusz ambitnej redukcji CO2 oznacza wysokie nakłady inwestycyjne w energetyce, które mogą wypierać inwestycje w innych sektorach gospodarki, to całkowity wpływ dekarbonizacji na PKB w perspektywie 2050 r. będzie znikomy – komentuje Jan Witajewski-Baltvilks, współautor raportu IBS. Brał on również udział w powstaniu raportu Międzynarodowego Zespołu ds. Zmian Klimatu, który będzie naukową podstawą COP24.
Dokument ten zakłada, że państwa powinny zwiększyć wysiłki w walce z globalnym ociepleniem klimatu. Chodzi o to, by do 2100 r. średnia temperatura na Ziemi wzrosła o nie więcej niż 1,5 stopnia Celsjusza. W przyjętym niecałe trzy lata temu porozumieniu paryskim założono, że wzrost temperatury nie powinien przekroczyć dwóch stopni.
W raporcie IBS są jednak nie tylko wyliczenia klimatyczne i kosztowe, ale także społeczne. Zdaniem jego autorów stopa bezrobocia się nie zmieni. Czemu?
Odejście od węgla oznacza lepsze perspektywy zatrudnienia w sektorach związanych z czystymi źródłami energii, a nie mniej miejsc pracy w kopalniach. Według symulacji IBS masowe zwolnienia nie będą konieczne – redukcja zatrudnienia zostanie osiągnięta przez przejścia na emeryturę i ograniczenie zatrudnienia nowych osób.
Oprócz zmniejszenia liczby miejsc pracy w górnictwie ambitna dekarbonizacja może wiązać się z mniejszą stabilnością produkcji energii. Z tego względu produkcja energii z OZE powinna być uzupełniana np. przez stosunkowo elastyczną produkcję energii z gazu.
Według badań ankietowych przeprowadzonych wśród ekspertów z branży energetycznej w 2017 r. kluczowym kryterium wyboru ścieżki transformacji powinno być bezpieczeństwo dostaw surowców do wytwarzania energii, a redukcja emisji CO2 cieszy się najmniejszym poparciem spośród celów polityki klimatycznej UE.