Na warszawskim parkiecie hossa. Ale akcje co piątej spółki są warte 90 proc. mniej niż 10 lat temu.
/>
Tak dobrego otwarcia roku warszawska giełda nie miała od 12 lat – od ostatniej sesji grudnia WIG zyskał już niemal 5 proc. Na zakończenie wczorajszych notowań główny indeks miał wartość 66 685,3 pkt. To kolejny rekord w trwającej od ponad roku hossie. Inwestorzy chętnie kupują akcje banków (najwyższy kurs w historii osiągnęły wczoraj akcje ING Banku Śląskiego czy BZ WBK, którego szefem był w przeszłości premier Mateusz Morawiecki), koncernów energetycznych (od dziś wchodzi w życie ustawa o rynku mocy, gwarantująca firmom opłaty za gotowość do produkcji energii) czy spółek korzystających na wzroście wydatków konsumpcyjnych. Z dużą regularnością rekordy biją notowania CCC, największego producenta butów w Europie, a na jedną akcję LPP, lidera w sprzedaży ubrań w naszym regionie, znów wyłożyć trzeba 10 tys. zł.
Kursy na GPW rosną w ślad za hossą na najważniejszych światowych giełdach. W Stanach Zjednoczonych notowania rosną niemal bez przerwy od marca 2009 r. Kolejne najwyższe w historii wartości indeksu S&P 500 (ostatnią na poziomie 2786,24 pkt wskaźnik zanotował piątek) już inwestorom spowszedniały, czekają na inne rekordy. Jedno z pytań brzmi, czy Apple będzie pierwszą korporacją wycenianą na giełdzie na ponad 1 bln dol. Obecnie wartość rynkowa producenta iPhone’a to niemal 900 mld dol. Inny rekord do pobicia – 394 sesje z rzędu, w trakcie których indeks S&P 500 nie doświadczył choćby 5-proc. spadkowej korekty. Obecnie licznik zbliża się do 390 notowań.
– Na wydarzenia za oceanem patrzymy z pewnym niepokojem. Według rozmaitych kryteriów tamtejsza hossa jest już w mocno zaawansowanej fazie. Z drugiej strony nie ma praktycznie szans, by trafnie przewidzieć jej szczyt. Trzeba też zwrócić uwagę, że obawy przed przegrzaniem koniunktury giełdowej w USA utrzymują się już od kilku lat – zwraca uwagę Tomasz Hońdo, starszy analityk Quercus TFI.
Początek roku przyniósł rekordowe poziomy kursów na rynku japońskim czy brytyjskim. Niemal 2 proc. zyskał w styczniu niemiecki DAX, choć od ostatniego rekordu indeksu minęły już niemal dwa miesiące. Mimo bardzo korzystnej koniunktury w globalnej gospodarce inwestorzy obawiają się, że drożejące euro negatywnie odbije się na zyskach niemieckich eksporterów.
WIG historycznego rekordu z 6 lipca 2007 r. jeszcze nie pobił, ale do osiągniętych wtedy 67 568,5 pkt brakuje niespełna 1,5 proc. Hossa w Warszawie ma mniejszą dynamikę niż na czołowych rynkach m.in. dlatego, że niewielki udział w niej mają inwestorzy indywidualni. Ta grupa w dalszym ciągu z dużą wstrzemięźliwością kupuje akcje. Z danych firmy Analizy Online wynika, że w grudniu z funduszy specjalizujących się w akcje Polacy wycofali (chodzi o saldo wpłat i wypłat) niemal 200 mln zł. W całym roku wpłacili do nich ledwie 900 mln zł. Niechęć do inwestowania w akcje utrzymuje się od około 2,5 roku.
– Polacy wolą kupować nieruchomości. W odróżnieniu od akcji to aktywa materialne, więc tego typu inwestycja postrzegana jest jako bezpieczniejsza. Nasz rynek kapitałowy istnieje też za krótko, żeby w tym czasie zdążył się w nas wyrobić nawyk regularnego inwestowania w akcje. Na przykład w spółki regularnie wypłacające dywidendę, co jest bardzo popularne na rynkach wysoko rozwiniętych – zwraca uwagę Albert Rokicki, autor serwisu Longerm.pl, promującego inwestowanie w akcje w długim terminie.
Płacenie dywidendy wciąż nie jest powszechnym sposobem na dzielenie się swoim sukcesem z akcjonariuszami przez spółki notowane na GPW. Częściowo dlatego, że relatywnie niewielka liczba firm taki sukces odnosi. Do dziś na giełdzie notowane jest nieco ponad 200 spółek, które były na rynku także przed dekadą, kiedy WIG ustanawiał rekord wszech czasów. Wyższe kursy akcji niż przed dekadą ma 20 proc. z nich. Jednocześnie kolejne 20 proc. firm notowanych jest przynajmniej o 90 proc. niżej niż na początki lipca 2007 r. W tej grupie są deweloper JW Construction, jedna z gwiazd poprzedniej hossy, czy PBG, firma budowlana, która budowała Stadion Narodowy.
To światowy trend. Notowania w USA rosną niemal bez przerwy od 2009 r.