Po mocnych, środowych spadkach ceny ropy naftowej odbijają i rosną o ok. 0,2-0,4 proc. W centrum uwagi rynku znajduje się największy od ponad roku spadek zapasów surowca w USA. Zaniepokojenie wzbudza jednak rosnące wydobycie ropy w tym kraju.

Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na wrzesień na giełdzie paliw NYMEX w Nowym Jorku jest wyceniana po 49,9 USD, po zwyżce o 0,2 proc.

Notowania Brent w dostawach na październik na giełdzie paliw ICE Futures Europe w Londynie rosną o 0,4 proc. do 50,5 USD za baryłkę.

Zapasy ropy naftowej w USA spadły w ubiegłym tygodniu o 8,94 mln baryłek, czyli o 1,9 proc. do 466,49 mln baryłek - poinformował amerykański Departament Energii (DoE). To największy spadek zapasów od niemal roku.

Ankietowani przez Bloomberga analitycy spodziewali się spadku zapasów o 3,38 mln baryłek.

DoE podał, że zapasy benzyny wzrosły w tym czasie o 22 tys. baryłek, poniżej 1 proc., do 231,125 mln baryłek. Tu oczekiwano spadku o 1,5 mln baryłek. Z kolei rezerwy paliw destylowanych, w tym oleju opałowego, wzrosły o 702 tys. baryłek, czyli poniżej 1 proc. do 148,39 mln baryłek.

Wśród inwestorów niepokój wzbudza jednak rosnące wydobycie surowca w USA.

Jak podała w środę EIA, agencja amerykańskiego Departamentu Energii, w ubiegłym tygodniu produkcja surowca w tym kraju wzrosła najmocniej od czerwca i sięgnęła najwyższego poziomu od lipca 2015 r.

Eksperci wskazują jednak, że nie ma obaw o to, aby w krótkim terminie ceny ropy naftowej znacząco spadły.

"Wydobycie surowca rośnie, jednak popyt również jest wysoki. Ceny nie są niskie i nie ma obaw o to, że w krótkim terminie spadną do 40-45 USD" - ocenia Tushar Tarun Basnal, dyrektor Ivy Global Energy.