GIEŁDA Niemal dziewięć lat funkcjonowania rynku dla perspektywicznych firm przyniosło inwestorom dotkliwe straty, a prowadzącej go GPW uszczerbek na wizerunku. Kiedy nadejdzie odrodzenie?
Odkąd w sierpniu 2007 r. GPW uruchomiła alternatywny rynek akcji przeznaczony dla spółek na wczesnym etapie rozwoju NCIndex, który jest syntetyczną miarą poziomu kursów, stracił przeszło 70 proc. Ten wynik częściowo tylko da się wyjaśnić generalnym odwrotem inwestorów od warszawskiej giełdy po globalnym kryzysie, bo na rynku głównym poziom kursów, mierzony indeksem WIG, obniżył się w tym czasie o jedną czwartą. Rekompensatą za podwyższone ryzyko związane z kupowaniem akcji spółek znajdujących się na wczesnym etapie rozwoju powinny być wysokie stopy zwrotu w okresach dobrej koniunktury na giełdzie, szczególnie jeśli towarzyszy jej relatywnie wysokie tempo wzrostu gospodarczego. Tymczasem w porównaniu z głównym parkietem warszawskiej giełdy NewConnect mniej zyskiwał w okresach dobrej koniunktury i więcej tracił w trakcie bessy. To pochodna szerokiego otwarcia drzwi dla nowych spółek, czego efektem było wpuszczenie na rynek wielu firm niskiej jakości.
Powołując do życia NewConnect, GPW wzorowała się na AIM, alternatywnym parkiecie Londyńskiej Giełdy Papierów Wartościowych, funkcjonującym od 1995 r. Obowiązują tam niższe niż na głównych parkietach wymagania dopuszczeniowe dla spółek i uproszczone procedury wejścia do notowań. Kluczową rolę na alternatywnych rynkach akcji odgrywają autoryzowani doradcy (na AIM tzw. nomadzi), którzy organizują wejście spółki na parkiet i dbają o wypełnianie przez nią obowiązków informacyjnych po giełdowym debiucie. Zgodnie z założeniem autoryzowani doradcy powinni stanowić najważniejsze sito selekcji, odsiewające firmy o wątpliwych modelach biznesowych czy wprowadzające inwestorów w błąd odnośnie do swojej sytuacji finansowej. Londyńska AIM wymaga, żeby funkcję tę sprawowały podmioty, które na gruncie unijnego prawa są firmami inwestycyjnymi, co gwarantuje posiadanie przez nie odpowiednich kapitałów i wykwalifikowanej kadry. Krajowe przepisy są bardziej liberalne – autoryzowanymi doradcami mogą być także firmy świadczące usługi „związane z obrotem gospodarczym na rynku kapitałowym”. Niewielkie wymogi formalne sprawiają, że na liczącej 80 pozycji liście autoryzowanych doradców w dalszym ciągu zbyt wiele jest podmiotów, których styczność z rynkiem kapitałowym jest okazjonalna.
– Żeby świadczyć usługi związane z oferowaniem papierów wartościowych na rynku regulowanym, trzeba uzyskać licencję od Komisji Nadzoru Finansowego, co wiąże się z restrykcyjnymi wymogami i trudną do przejścia procedurą. Tymczasem podobne usługi na rynku alternatywnym można oferować po spełnieniu znacznie mniejszych wymogów, co często skutkuje brakiem należytej staranności przy przeprowadzanych transakcjach – mówi Filip Gorczyca, wicedyrektor w zespole ds. rynków kapitałowych w firmie doradczej PwC.
Niska bariera wejścia na rynek i silna konkurencja między autoryzowanymi doradcami doprowadziła do sytuacji, w której pieczątkę na dokumencie informacyjnym, uprawniającym do ubiegania się o dopuszczenie do notowań, można było uzyskać za 10 tys. zł. Tymczasem staranne sporządzenie stosownego dokumentu to koszt przynajmniej 50 tys. zł. W 2011 r., w szczycie popularności NewConnect, na rynku zadebiutowały 172 spółki. Z tej grupy 25 firm zostało wykluczonych z obrotu z powodu upadłości, nieprzestrzegania obowiązków informacyjnych lub zagrożenia dla bezpieczeństwa obrotu. Kursy akcji niemal połowy pozostałych przedsiębiorstw były na koniec czerwca niższe przynajmniej o 70 proc. niż cena, po jakiej sprzedawały papiery inwestorom w ofertach poprzedzających debiut na rynku.
Na rynku, na którym notowane są małe, często dopiero zaczynające działalność firmy, taką sytuację można by uznać za normalną. To, że znacznej części z nich nie uda się zrealizować biznesowych planów i przebić na rynku, to naturalny czynnik ryzyka. Ale zdarzało się, że autoryzowani doradcy wykorzystywali naiwność inwestorów indywidualnych, którzy są główną siłą po stronie popytu na NC.
– Nieprawidłowo działa cały ekosystem wokół alternatywnego rynku akcji. Naprawa tej sytuacji to proces długotrwały, ale mimo wszystko możliwy do przeprowadzenia – twierdzi Filip Gorczyca. Specjalista zwraca uwagę, że bez trudu odnaleźć można raporty roczne spółek z NC, które nie uwzględniają podstawowych zasad rachunkowości, a mimo to zostały zaakceptowane przez biegłych rewidentów bez uwag.
Wadliwie działa też wymiar sprawiedliwości, który nie jest w stanie sprawnie osądzić działających nieuczciwie menedżerów. – Gdyby kilku biegłych rewidentów straciło uprawnienia do wykonywania zawodu, a jednocześnie zapadło kilka bezwzględnych wyroków więzienia, skłonność do nieuczciwych działań spadłaby radykalnie – uważa Gorczyca.
Z problemów NewConnect zdaje sobie sprawę także GPW. Przez ostatnie cztery lata giełda podnosiła wymagania wobec aspirujących na rynek spółek i wprowadzających je autoryzowanych doradców. Wprowadzenie konieczności przedstawienia przez spółkę przynajmniej jednego zbadanego rocznego sprawozdania finansowego czy ustalenie minimalnego kapitału własnego emitenta na poziomie 500 tys. zł zamknęło drogę na rynek firmom dopiero rozpoczynającym działalność. Giełda nie tylko uważniej sprawdza dokumenty informacyjne pod kątem formalnym, ale przygląda się modelom biznesowym ubiegających się o notowania spółek – powtórzenie casusu firmy Infinity (jej głównym udziałowcem był znany specjalista od wizerunku polityków Piotr Tymochowicz), która oferowała klientom wirtualną nieśmiertelność i zniknęła z rynku w rok po debiucie, wydaje się dziś niemożliwe. Do przeszłości odeszły też obietnice (niespełnione) otrzymania mercedesa czy wycieczki do Las Vegas w zamian za kupno akcji. Zaostrzenie regulacji to jeden z głównych powodów, dla którego w pierwszej połowie roku na NC zadebiutowało siedem spółek, najmniej w historii rynku.
– Zmienia się mentalność emitentów i autoryzowanych doradców. Wszyscy zdają sobie sprawę, że czasy, kiedy na rynek wchodziło ponad 100 spółek rocznie, bezpowrotnie minęły – podkreśla Sebastian Huczek, wiceprezes INC, najaktywniejszego autoryzowanego doradcy na NC.
Działania giełdy stopniowo przynoszą efekty – z rynku nie wypadła jeszcze żadna spółka, która zadebiutowała na nim w latach 2014–2015, choć w przeszłości zdarzało się, że model biznesowy debiutanta (np. Avtech, Sevenet, Inwazja PC) rozlatywał się już w momencie pojawienia się na NC. Ma to przełożenie na relatywnie korzystne zachowanie kursów akcji. One wciąż spadają, ale już wolniej niż na głównym parkiecie. Mimo niekorzystnego zachowania kursów akcji inwestorzy nie odwrócili się od rynku – w zeszłym roku obroty na NC wzrosły o 40 proc., osiągając niemal 2 mld zł.
Ostatni pomysł GPW na poprawienie funkcjonowania NewConnect to podział rynku na trzy segmenty, do których spółki będą kwalifikowane w oparciu o kryteria kondycji finansowej, wypełniania obowiązków informacyjnych i na podstawie wskaźników wyceny akcji. Ma to ułatwić inwestorom identyfikację spółek pod kątem ryzyka związanego z inwestowaniem w ich akcje, a samych emitentów zachęcić do znalezienia się w NC Focus, gdzie będą najbardziej wiarygodni emitenci. Chodzi o to, by spółki takie jak Medicalgorythmics, Quercus TFI, Krynicki Recykling czy Grodno, które podobnie jak kilkadziesiąt innych firm przeniosły się z NewConnect na główny parkiet, dając w większości wypadków solidnie zarobić akcjonariuszom, nie ginęły w masie firm przeciętnych. Jeśli to się powiedzie, to w trakcie kolejnej hossy spółki z NewConnect mogą być liderami stóp zwrotu. ©?
NewConnect przegrywa z głównym rynkiem akcji / Dziennik Gazeta Prawna