Zarządy spółek starają się przyciągać inwestorów zapewnieniami o dzieleniu się z nimi zyskiem. Ostateczna decyzja należy do akcjonariuszy. Zdarza się, że żądają oni więcej, niż proponują władze przedsiębiorstwa.
O tym, że dywidendy na dobre wpisują się w obraz polskiego rynku kapitałowego, mogą świadczyć m.in. decyzje towarzystw funduszy inwestycyjnych, które coraz częściej tworzą tzw. fundusze dywidendowe specjalizujące się w inwestowaniu w akcje spółek dzielących się zyskiem. Jak podają Analizy Online, monitorujące rynek TFI, obecnie w ich ofercie znajduje się 17 takich podmiotów. Większość to fundusze otwarte, a ich łączne aktywa na koniec marca wynosiły 2,1 mld zł. Głównie na polskim rynku skupia się pięć z nich. Pozostałe to fundusze akcji zagranicznych. Ponad połowa z nich powstała w ciągu ostatnich trzech lat (od początku tego roku ruszyły już trzy).
Z tego, że na zmiennym i niestabilnym w ostatnim czasie rynku akcji dywidendy mają coraz większe znaczenie, dobrze zdają sobie sprawę też spółki, które w tym i ubiegłym roku zadebiutowały na GPW. Większość z nich deklaruje, że zamierza dzielić się zyskiem zaraz po debiucie lub najpóźniej w kolejnym roku obrotowym. Przykładem może być Atal, deweloper mieszkaniowy, który pojawił się na GPW w połowie ubiegłego roku i z zysku za 2015 r. chce wypłacić akcjonariuszom niemal 24 mln zł, czyli 0,61 zł na akcję. Polski Bank Komórek Macierzystych, który zakończył właśnie ofertę publiczną, chce co roku rekomendować wypłatę dywidendy w wysokości nie wyższej niż 50 proc. zysku netto grupy. Z zysku za 2015 r. spółka jeszcze w marcu wypłaciła 7 mln zł, czyli 1,48 zł na papier (przy czym pieniądze trafiły do dotychczasowych akcjonariuszy). Także Archicom, który w tym roku sprzedał w IPO papiery za 72 mln zł, chce przeznaczyć połowę ubiegłorocznego zysku na dywidendę.
Zresztą sami akcjonariusze podchodzą do tematu dywidend bardzo aktywnie. Przykładem może być tegoroczne walne zgromadzenie w Krynicki Recykling, gdzie zarząd chciał pozostawić zysk za 2015 r. w firmie. Jednak WZA przyjęło wniosek jednego z akcjonariuszy – BZ WBK Inwestycje, który zaproponował wypłatę 0,30 zł na akcję. Więcej, niż zamierzał zarząd, wypłaci też producent opraw oświetleniowych Lena Lighting. Zamiast planowanych 0,4 zł akcjonariusze przegłosowali 0,55 zł na papier. Na warszawskiej giełdzie z ostrej gry o jak najwyższą dywidendę słynie przede wszystkim Skarb Państwa. Dywidendy co roku stanowią ważną część wpływów do budżetu państwa.
Samodzielne inwestycje w spółki dywidendowe wymagają znajomości kilku reguł. Jedna z podstawowych kwestii to terminy. Walne zgromadzenie akcjonariuszy ustala tzw. dzień dywidendy, czyli dzień, w którym należy posiadać akcje, aby wziąć udział w podziale zysku. To jednak nie znaczy, że papier można kupić dopiero tego dnia. Ze względu na czas trwania rozliczeń transakcję trzeba przeprowadzić wcześniej.
– Jeśli spółka X określiła dzień ustalenia prawa do dywidendy np. na 20 maja 2016 r., inwestor, aby uzyskać prawo do dywidendy, musi dokonać zakupu akcji spółki X najpóźniej w dniu 18 maja, czyli w środę. Wynika to z obowiązującego w Polsce i większości innych krajów cyklu rozrachunkowego T+2. Oznacza to, że formalnym właścicielem akcji zakupionych na GPW stajemy się drugiego dnia roboczego od dokonania transakcji zakupu – tłumaczy Dariusz Marszałek z Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych.
Papierów nie trzeba trzymać na rachunku maklerskim aż do faktycznej wypłaty dywidendy. Papiery posiadane w dniu ustalenia prawa akcjonariuszy do dywidendy można sprzedać zaraz na kolejnej sesji, bez ryzyka, że nie weźmiemy udziału w podziale zysku. Dywidenda jest księgowana na rachunkach inwestorów w dniu jej wypłaty. Wypłacona przez spółkę kwota trafia na rachunek inwestora w biurze maklerskim, chyba że złoży on u brokera inną dyspozycję. Pierwsze rozwiązanie jest o tyle korzystne, że pieniądze z dywidend można bez pośrednich kosztów, np. związanych z przelewami, inwestować w akcje.
Inwestorzy unikają też procedury związanej z opłaceniem podatku od wypłaconej dywidendy. Wynosi on 19 proc., ale potrąca go spółka wypłacająca dywidendę. Na rachunek inwestycyjny wpływa już kwota po opodatkowaniu.
Wypłata dywidendy nie jest też obojętna dla notowań spółek na giełdzie. GPW po upływie ostatniego dnia notowań akcji z prawem do dywidendy koryguje kurs giełdowy firmy o jej wysokość. To tzw. odcięcie praw do dywidendy. To właśnie kurs po odcięciu jest kursem odniesienia dla notowań na następnej sesji.
Bywa, że spółki nie chcą czekać z wypłatą dywidendy do zakończenia roku obrotowego i wcześniej decydują się na wypłatę zaliczek na poczet dywidendy. W ubiegłym roku zaliczkę, wypłacił np. Żywiec (w wysokości 12 zł). W takim przypadku decyzja o wypłacie zaliczki należy do zarządu i rady nadzorczej spółki, które wyznaczają jej wysokość oraz dzień ustalenia prawa do zaliczki i jej wypłaty. Akcjonariusze Żywca zdecydowali ostatecznie, że w tym roku producent piwa wypłaci w sumie 35 zł dywidendy na akcję. Z powodu zaliczki ostatecznie będzie to 23 zł na papier.

FINANSOPEDIA

Dywidenda to prawo do udziału akcjonariuszy spółki w wypracowanych przez nią zyskach. O wysokości wypłacanej dywidendy decyduje walne zgromadzenie akcjonariuszy. WZA może zgodzić się na dywidendę proponowaną przez zarząd i radę nadzorczą firmy. Zwykle tak się dzieje, choć nie jest to regułą. Bywa, że akcjonariusze wnioskują o zmianę w wysokości wypłacanej dywidendy lub w ogóle o podział zysku.
Dywidenda nie musi pochodzić tylko z zysku wypracowanego w ostatnim roku obrotowym. Można na nią przeznaczyć także pieniądze z kapitału zapasowego, o ile powstał z wcześniej wypracowanych zysków.
Dywidenda uprzywilejowana – zwykle wszyscy akcjonariusze otrzymują dywidendę w takiej samej wysokości w przeliczeniu na akcję, czyli proporcjonalnie do procentowego udziału w kapitale firmy. Prawo dopuszcza jednak możliwość uprzywilejowania akcji co do dywidendy. Właściciele papierów uprzywilejowanych mogą wtedy liczyć na wyższą wypłatę. Nie może ona jednak być wyższa o więcej niż 50 proc. od dywidendy przysługującej właścicielom akcji zwykłych.
Stopa dywidendy – wskaźnik, który pokazuje procentowy udział wypłacanej dywidendy w cenie akcji danej spółki. Stopę dywidendy oblicza się jako stosunek wypłaconej dywidendy na jedną akcję w ostatnim roku do średniej ceny rynkowej akcji w badanym okresie. Z założenia im wyższy jest ten wskaźnik, tym atrakcyjniejsza jest dana spółka. Zbyt wysoka stopa dywidendy może jednak oznaczać, że firma zbytnio skupia się na konsumpcji bieżących zysków i niewystarczająco analizuje swoje potrzeby inwestycyjne w dłuższym terminie.
Zysk i ryzyko
Dla wielu inwestorów dywidendy są jedną z ważniejszych przesłanek do inwestowania w akcje. Trafiają one bezpośrednio w gotówce na rachunek inwestora w przeciwieństwie do „wirtualnej” korzyści, jaką jest wzrost kursu i wartości spółki na giełdzie (aby czerpać zyski z tego tytułu, trzeba akcje sprzedać; dopiero wtedy realnie na rachunku pojawiają się wpływy z transakcji razem z zyskiem, który wypracowały papiery od momentu zakupu). Część spółek prowadzi wręcz politykę regularnych wypłat dywidend, co ma zwiększyć ich atrakcyjność w oczach inwestorów.
Regularności nie można jednak zagwarantować, np. w przypadku sektora bankowego podział zysków zależy w dużym stopniu od decyzji Komisji Nadzoru Finansowego, która stoi na straży stabilności sektora. Po tym, jak jesienią ubiegłego roku KNF wysłała zalecenia dotyczące dodatkowych wymogów kapitałowych do 14 banków, część nie może lub nie chce dzielić się zyskiem za rok 2015.
Bywa też, że spółki z powodu erozji zysków z roku na rok wypłacają coraz niższe dywidendy. Przykładem może być Orange, który do 2012 r. wypłacał przez kilka lat 1,5 zł na akcję, w latach 2013–2015 było to 0,5 zł, a w 2016 r. dywidenda wyniesie zaledwie 0,25 zł na papier.

ROZMOWA

Pod względem zysków to będzie gorszy rok niż poprzedni
Tomasz Matras, zarządzający funduszem dywidendowym w Union Investment TFI / Media / Darek Iwanskimat. prasowe
Ile można zarobić na dywidendzie wypłacanej przez giełdowe spółki?
W obecnych realiach rynkowych można zbudować portfel składający się z dobrych fundamentalnie spółek, którego stopa dywidendy wyniesie ok. 4–5 proc.
Zdecydowanie więcej niż oprocentowanie oszczędności w banku.
Zgadza się. Nie zapominajmy jednak o tym, że mówimy o inwestycji w akcje, a więc w nieporównywalnie bardziej ryzykowny produkt finansowy od lokaty czy konta oszczędnościowego. Inwestor jest narażony na spadek wartości akcji. Nie można traktować inwestycji w akcje czy fundusz akcyjny jako alternatywy dla lokaty bankowej.
Czym różnią się fundusze dywidendowe od zwykłych funduszy akcyjnych?
Różnica tkwi w charakterystyce spółek dywidendowych. Często są to stabilne biznesy budowane przez lata, które już osiągnęły szczyt swojego rozwoju. Dzięki temu zamiast przeznaczać zyski na inwestycje, wypłacają je akcjonariuszom. Z inwestycyjnego punktu widzenia spółki dywidendowe zazwyczaj charakteryzują się mniejszą zmiennością i – jak pokazują badania – inwestowanie w nie w długim terminie przynosi także wyższe stopy zwrotu niż szeroki rynek. Poza tym dywidenda jest pewnego rodzaju bezpiecznikiem, który sprawia, że nawet w okresie bessy straty są mniejsze.
Bezpiecznik może nie zadziałać w tym roku. Raporty roczne pokazały duży spadek zysków giełdowych spółek, szczególnie blue chip, które zazwyczaj są wyjątkowo hojne. Pod względem dywidend szykuje nam się więc raczej posucha?
Patrząc ogólnie na rynek, na pewno będzie to trudny rok pod względem dywidend, gorszy niż poprzedni. Kilkanaście największych spółek, często z udziałem Skarbu Państwa, zaniżyło wyniki. Pojawiły się duże odpisy m.in. w energetyce i firmach wydobywczych. Był to też trudny okres dla banków. Nadal jest wiele niewiadomych, jeśli chodzi o wysokość dywidend w niektórych dużych spółkach. Mimo to można znaleźć na rynku perełki, które w tym roku wypłacą nawet wyższe dywidendy. Rolą zarządzającego funduszem jest je znaleźć. Klienci mogą więc być spokojni.
W ciągu ostatniego roku zarządzany przez pana UniAkcje Dywidendowy jest 5 proc. na minusie.
Ostatni rok to dosyć nerwowy okres na rynkach finansowych, szczególnie na rynkach akcji. UniAkcje Dywidendowy – pomimo że powinien się charakteryzować mniejszą zmiennością na tle innych funduszy inwestujących w akcje – to fundusz akcyjny, który do 100 proc. swoich aktywów inwestuje w akcje notowane na giełdach. Dlatego w okresie silnych spadków na rynkach akcji (szczególnie jeżeli mają one zasięg globalny) fundusz może pokazywać ujemne stopy zwrotu. Żeby zobrazować sytuację na rynkach akcji w analizowanym okresie, należy prześledzić stopy zwrotu na różnych rynkach w perspektywie ostatnich 12 miesięcy. Naprawdę był to dosyć słaby okres dla tego typu aktywów. W tym kontekście osiągnięta stopa zwrotu potwierdza zasadność inwestycji w spółki dywidendowe. Jednocześnie należy pamiętać o tym, że w akcje powinno się inwestować długoterminowo. A w dłuższym horyzoncie wyniki UniAkcje Dywidendowy są już zdecydowanie bardziej atrakcyjne. Dla przykładu, w perspektywie ostatnich dwóch lat stopa zwrotu wyniosła 12,5 proc. Także w tym roku portfel radzi sobie bardzo dobrze, zyskując już ponad 8 proc.
Mówił pan, że potencjał zysku z samych dywidend to 4–5 proc. Tyle samo wynosi koszt, jaki klient płaci za zarządzanie.
W zamian za to otrzymuje profesjonalnie zbudowany portfel inwestycyjny zarządzany przez osobę, która się na tym zna i poświęca temu cały czas. Co ważne, celem funduszu jest wygenerowanie takiej stopy zwrotu, żeby pokryła ona koszty funduszu. W dłuższym terminie to się udaje. Proszę prześledzić wyniki funduszu za ostatnie lata. Wydaje się, że są one satysfakcjonujące.
Rozmawiał Damian Słomski, Wirtualna Polska