Wbrew powszechnej opinii rodzime kopalnie nie są w stanie sprostać zapotrzebowaniu na ten surowiec. Przedstawiciele branży są zgodni, że musimy go sprowadzać z zagranicy – ale tylko kilka milionów ton rocznie.
Czarne złoto tańsze z importu / Dziennik Gazeta Prawna
Adam Gorszanów prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla / Dziennik Gazeta Prawna
Trwają prace nad przepisami, które miałyby ograniczyć import węgla do Polski. Tymczasem dla dobra naszej gospodarki powinniśmy sprowadzać z zagranicy co najmniej kilka milionów ton tego surowca. – Węgiel, także ten z importu, jest czarny, ale nie wolno robić z niego czarnego luda – podkreśla Michał Sobel, wiceprezes Kompanii Węglowej ds. sprzedaży i marketingu.
Według niego trzeba mieć świadomość, że Polska potrzebuje rozsądnego poziomu importu, bo rodzimi producenci nie są w stanie pokryć 100 proc. krajowego zapotrzebowania na węgiel sortowany. Chodzi o paliwo używane głównie przez indywidualnych odbiorców. – Polskie kopalnie nie są też w stanie pokryć zapotrzebowania na niektóre gatunki węgla koksującego – dodaje Sobel.
– Węgiel koksowy ze świata jest Polsce potrzebny – potwierdza Wacław Będkowski, prezes należącej do JSW spółki Polski Koks, wiodącego eksportera koksu. Taki węgiel w zależności od pochodzenia różni się istotnie pod względem parametrów technicznych. – Trzeba to jasno powiedzieć: niektóre węgle koksowe będziemy sprowadzać z zagranicy – zaznacza.
– Import to zjawisko rynkowe i naturalne – uzupełnia Wojciech Stępień, wiceprezes ds. handlowych Węglokoksu. Menedżer dodaje, że nawet USA, które są numerem jeden pod względem eksportu węgla na świecie, jednocześnie sprowadzają go do siebie.
– Rozsądny poziom importu węgla jest jak najbardziej uzasadniony i potrzebny naszej gospodarce – podsumowuje Michał Sobel z Kompanii Węglowej. W jego opinii konieczne jest jednak to, by odbywał się on w ramach gospodarki rynkowej, na przejrzystych zasadach. – Uważam, że 3, 4, a może nawet 5 mln ton rocznie może być właściwym poziomem importu węgla odpowiadającym naszej gospodarce – powiedział menedżer.
Zdaniem prezesa Będkowskiego istotny jest cel kupowania surowca z innych państw. – Polski Koks kupuje zagraniczny węgiel po to, by poprawić mieszankę węgli koksowych i ostatecznie wyprodukować i sprzedać jak najlepszy koks – wyjaśnił szef spółki. Jakie ilości uważa za właściwe? – To musi być taka ilość, która pozwoli zużyć cały wyprodukowany polski węgiel – stwierdził. W jego opinii ten poziom może być zmienny, bo i jakość węgla koksowego wydobywanego w naszym kraju się zmienia. – Dlatego, niezależnie od tego, jakie bariery dotyczące obrotu węglem pochodzącym z zagranicy zostaną wprowadzone, Polski Koks zapłaci każdą cenę za koncesję, która umożliwi sprowadzanie węgla z zagranicy – zapewnił.
Nie bez znaczenia jest w jego opinii również to, by zapewnić jak najlepszą pozycję polskiej branży koksowniczej. – Chcemy się utrzymać na tych rynkach, na których działamy – stwierdził prezes Będkowski. Chodzi o to, że obecnie średnie wykorzystanie zdolności koksowni na świecie wynosi zaledwie 74 proc., w Europie ten wskaźnik sięga 85 proc., polski przemysł pracuje zaś na 90 proc. zdolności wytwórczych. – I tej przewagi nie możemy zaprzepaścić – podsumował szef Polskiego Koksu.
W opinii Wojciecha Stępnia z Węglokoksu konieczna jest taka polityka właściciela koncernów górniczych, czyli Skarbu Państwa, która pobudzałaby eksport i ograniczała import, ale tylko ten zastępowalny, czyli dotyczący towarów i surowców, które możemy zastąpić polską produkcją.
Tomasz Chmal, ekspert od energetyki, zwraca uwagę, że do Polski sprowadza się zarówno grube sortymenty węgla, jak i miały. Udział tych dwóch grup jest mniej więcej równy. – To oznacza, że trafia do nas nie tylko węgiel koksowy czy gruby, którego w kraju brakuje, ale także spora ilość węgla energetycznego, w tym miałów, które stanowią konkurencję dla wydobywanego w kraju – podkreśla.
Efekt może być taki, że sprowadzanie tego surowca i sprzedawanie go po niższej cenie może pogarszać rentowność części polskich kopalń w krótkim okresie. Po ich ewentualnym zamknięciu i zmianie koniunktury na węgiel obudzimy się z większą zależnością od importu podstawowego paliwa dla energetyki.
W opinii Tomasza Chmala obrót tym surowcem w Polsce powinien podlegać takim samym regułom, jakie funkcjonują w przypadku innych paliw. – Chodzi o nadzór Urzędu Regulacji Energetyki i rozwiązania, dzięki którym wiadomo byłoby, ile węgla i jakiego rodzaju napływa przez nasze granice. Nie chodzi zatem o wyeliminowanie, ale o uporządkowanie importu węgla – konkluduje Chmal.
– Nowe przepisy dotyczące importu węgla nie rozwiążą problemów górnictwa. To działanie doraźne – ocenia Krzysztof Księżopolski, ekspert od energetyki z Ośrodka Analiz Politologicznych UW. – Trzeba wprowadzić regulacje, które odpowiadają interesom bezpieczeństwa ekonomicznego państwa, a nie interesom branży czy grupy interesów. Kluczem jest strategia energetyczna umożliwiająca wykorzystywanie zmienności cen.
ROZMOWA

Sprawdzanie jakości importu problemu z węglem nie rozwiąże

Ile węgla sprowadza się teraz do Polski?
Więcej, niż było w ubiegłym roku. Spodziewam się, że w roku 2014 będzie to co najmniej 12 mln ton.
Ale import jest znacznie niższy, niż był trzy lata temu.
2011 r. był wyjątkowy. Węgiel kamienny nie miał wtedy aż tak dużej konkurencji na rynku energetycznym. Mieliśmy do czynienia ze wzrostem gospodarczym, zwiększało się zapotrzebowanie na węgiel, rosły jego ceny, a sytuacja na rynku była inna niż teraz: Bogdanka produkowała znacznie mniej węgla, a Silesii nie było w ogóle. W efekcie trzeba było kupować węgiel za granicą. Dziś jest inaczej.
Import rośnie, ale rośnie też eksport.
W zeszłym roku eksport z importem prawie się zrównoważyły. W latach ubiegłych 90 proc. węgla wywożonego z Polski trafiało do UE. W tym roku jest podobnie. Eksport był subsydiowany przez krajowych producentów – jego cena była niższa niż na polskim rynku. Teraz jednak, z powodu trudnej sytuacji największych koncernów węglowych, taka sprzedaż została radykalnie zmniejszona. W efekcie znowu wielkości importu i eksportu się rozejdą.
Czyli obecny import węgla nie tylko uzupełnia ofertę polskiego górnictwa?
Na rynku miału energetycznego nie ma deficytu węgla. Brakuje go na rynku drobnych odbiorców, czyli w segmencie węgla sortowanego (groszek, ekogroszek, orzech i kostka). Zapotrzebowanie szacuje się tu na 9–12 mln ton rocznie, a polskie górnictwo sprzedawało 9 mln ton. W najgorszym razie brakuje 3 mln ton. W 2013 r. sprowadzono z zagranicy prawie 11 mln ton tego asortymentu. Nie było to konieczne uzupełnienie.
Mowa jednak o tym, że import miałby wynosić 3–4 mln ton, może trochę więcej.
To byłyby wielkości do zaakceptowania. Jednak faktyczny tegoroczny import będzie nawet czterokrotnie większy.
Dlaczego doszło do takich rozbieżności?
Można to po części uzasadnić niską ceną węgla z importu, bo kupuje się go po cenie znacznie niższej, niż wynosi koszt wytworzenia przez polskie spółki węglowe. Z drugiej jednak strony powodem było zbyt małe uregulowanie kwestii dystrybucji.
Co należy zrobić?
Trzeba podjąć działania, które ograniczałyby ekspansję zagranicznego węgla. Jedna z propozycji izby zmierzała do tego, by ograniczyć dostępność takiego węgla do zamówień publicznych. Mówimy o ilości ponad 1 mln ton. Nie podjęto tu działań. Z kolei szeroko dyskutowane propozycje regulacji dotyczące jakości sprowadzanego węgla nie spowodują ograniczenia importu. Nastąpi raczej jego monopolizacja, czyli ograniczenie do kilku podmiotów, które węgiel będą mogły sprowadzać.