Spadkiem o 0,6 proc. do najniższego poziomu od prawie miesiąca, S&P zdrowo nastraszył inwestorów w Europie i Azji.

Sama przyczyna spadku nie jest oczywista, ponieważ publikowane w piątek dane o dynamice sprzedaży detalicznej niemal w punkt odpowiadały oczekiwaniom ekonomistów. Komentatorzy skupili się zatem na decyzji Fed (w najbliższą środę) i narysowaniu perspektywy podniesienia stóp procentowych. Część komentatorów zwracała też uwagę na niepewność związaną ze szkockim referendum, być może jednak największe znaczenie wciąż ma geopolityka, ostra wypowiedź Ławrowa i zapowiedź manewrów NATO na Ukrainie.

Na rynkach azjatyckich inwestorzy znaleźli jeszcze jeden powód do sprzedaży akcji – słabsze niż oczekiwano dane o dynamice produkcji przemysłowej w Chinach (wzrost o 6,9 proc. do 8,8 proc.). Co ciekawe, akurat indeks w Szanhgaju wzrósł (o 0,1 proc.), ale na pozostałych parkietach przewaga sprzedających nie podlegała dyskusji. O 0,3 proc. spadł Kospi, zaś o 1 proc. Hang Seng – w Hong Kongu obawy inwestorów są dodatkowo podsycane przez marsze protestujących przeciwko ograniczeniu autonomii wyspy.

W Europie dochodzą nowe okoliczności. Wyniki wyborów w Szwecji, gdzie do koalicji może zmieścić się partia prawicowa opowiadająca się za ograniczeniem rynku pracy dla obcokrajowców, oraz wyniki lokalnych wyborów w Niemczech, w której nieoczekiwanie wysoką liczbę głosów zdobyło ugrupowanie Alternatywa dla Niemiec opowiadające się za powrotem do marki. Dodatkowo kontrakty na S&P spadają o dalszych 0,7 proc., co ustawiło początek sesji w Europie. WIG20 traci na otwarciu 0,8 proc., a FTSE 0,4 proc.

Emil Szweda