S&P zyskał wczoraj 0,4 proc. w ramach odbicia po spadku na dwóch wcześniejszych sesjach, zaś chiński CPI zniżkował trzeci miesiąc z rzędu (PPI 30 miesiąc) do 2 proc.

Najważniejsze jest jednak zachowanie S&P, który początkowo tracił na wartości wprowadzając dodatkowy niepokój w poczynania inwestorów na Starym Kontynencie. Od dołka sesji do jej zakończenia S&P zyskał 13 pkt (ok. 0,65 proc.) i właśnie to zachowanie nowojorskiego indeksu może być podstawą udanego otwarcia w Europie. Jednak warto też zwrócić uwagę, że wzrost S&P zatrzymał się dokładnie na linii krótkoterminowego (bo trzydniowego) trendu spadkowego, zatem sytuacja wcale nie jest jednoznacznie korzystna. Zwłaszcza, że kontrakty na S&P tracą dziś rano.

Wsparciem dla porannych zwyżek może być także przebieg notowań w Azji oraz dane z Chin, gdzie inflacja obniżyła się do 2 proc. r/r, zaś komentatorzy szybko przypomnieli o trwającej już 30 miesięcy tendencji do coraz wolniejszego wzrostu cen produkcji. Ekonomiści zdają się być nawet bardziej zadowoleni z danych niż inwestorzy, ponieważ Shanghai Composite tracił 0,4 proc. na godzinę przed zakończeniem notowań. Nikkei zyskał za to 0,8 proc. ponieważ inwestorzy są przekonani, że jen będzie nadal tracił wobec dolara wzmacniając w ten sposób proeksportową gospodarkę.

W drugiej części dnia poznamy – jak zwykle w czwartek – liczbę wniosków o zasiłki dla bezrobotnych w USA, co może mieć pewien wpływ na zachowanie S&P i przez to także giełd europejskich. Możemy też z zazdrością prześledzić dane o zapasach gazu w amerykańskich magazynach.

Emil Szweda