Notowania w Europie zaczną się prawdopodobnie od niewielkich spadków, ale nie będą one związane z gestem Moskwy, lecz z zachowaniem S&P.

S&P początkowo – w ślad za indeksami europejskimi – silnie rósł, ale wraz z zakończeniem notowań na Starym Kontynencie zapał inwestorów do kupowania akcji osłabł. S&P zyskał wprawdzie 0,3 proc., ale do końca dnia od dziennego maksimum stracił 8 pkt (ok. 0,4 proc.). Spadek w drugiej części dnia może być reakcją na wypowiedź jednego z członków Fed, który powiedział, że jest rozczarowany tempem wzrostu w USA.

Inwestorzy w Azji kontynuowali zakupy, choć animuszu było w tym wyraźnie mniej niż dzień wcześniej. Nikkei zyskał 0,2 proc. (w poniedziałek 2,4 proc.) po niemrawej końcówce. Kospi wzrósł o 0,1 proc., ale już indeks w Szanghaju tracił 0,2 proc. (tak jak Hang Seng) przed końcem sesji. Być może była to reakcja rynku na informacje o zmniejszonym napływie środków do funduszy inwestycyjnych.

W Europie inwestorzy będą rano zastanawiali się nie tylko nad tym, jaki będzie odczyt indeksu ZEW (11:00), ale być może przede wszystkim nad tym, co znajduje się w konwoju ciężarówek wysłanych z Moskwy do Doniecka i Łużańska. Rosja przekonuje, że jest to pomoc humanitarna uzgodniona z Czerwonym Krzyżem. Choć regionalne doświadczenia związane z wysyłaniem bratniej, niezamówionej pomocy każą zachować ostrożność, to na świecie zdarzają się głosy mniej sceptyczne. Cytowany przez CNBC Evan Lucas – strateg IG Markets – uważa, że wysłanie humanitarnej pomocy przez Moskwę jest oznaką dobrej woli i pozytywnym znakiem zmniejszającym napięcie. Ponieważ do przejechania jest kawał drogi, inwestorzy najpierw zdyskontują słabszą końcówkę w wykonaniu S&P, a dopiero później będą zastanawiali się co może wyniknąć z humanitarnej misji Rosjan.

Emil Szweda