Swoje dokłada też wzrost S&P w drugiej połowie piątkowej sesji oraz nadzieje związane z publikacją kolejnych wyników kwartalnych.

W piątek większość rynków europejskich sprawiało nienajlepsze wrażenie. Odbicie owszem – przyszło, ale jego skala kazała podejrzewać, że siły byków są wątłe. DAX zyskał zaledwie 0,1 proc., CAC 0,35 proc., FTSE250 0,1 proc. – żałośnie mało jak na rynek byka i odbicie po korekcie spadkowej z ostatnich dni. Jednym z niewielu indeksów, który spełnił pokładane w nim nadzieje był WIG20, który zyskał 1,3 proc. Jednak różnica między nim a zachodnimi kolegami jest taka, że WIG20 puka od dołu w majowe dno, natomiast na zachodzie ten poziom wciąż uchodzi za wsparcie.

I będzie tak jeszcze przez jakiś czas sądząc po warunkach przed rozpoczęciem notowań. S&P zachował się lepiej po zakończeniu notowań w Europie i wgramolił się na plus 0,1 proc. (gdy Europa kończyła dzień tracił ok. 0,3 proc.), co powinno dać pewien handicap. Inwestorzy w Azji kupowali akcje, a indeksy rosły po raz pierwszy od pięciu dni – Nikkei wzrósł o 0,9 proc., Kospi o 0,4 proc., natomiast jeszcze przed zamknięciem handlu indeks w Szanghaju zyskiwał 0,8 proc., a Hang Seng 0,4 proc.

Aspiracje europejskich byków mogą rosnąć za sprawą kontraktów na S&P (zwyżkują dziś rano – skromnie, ale liczy się kierunek ruchu; zwracam jednak uwagę, że S&P ma do pokonania lukę bessy z ostatniego czwartku, a potem jeszcze dwie nieprzyjemne przeszkody do pokonania). Wspierają je – póki co – oczekiwania na publikację kwartalnego raportu S&P, ale przede wszystkim nadzieje związane z wystąpieniem szefa ECB w Parlamencie Europejskim. Ekonomiści sondowani przez Bloomberga sądzą, że Mario Draghi zapowie uruchomienie nowej linii taniego kredytu dla banków.

Emil Szweda, Open Finance