S&P porządnie nastraszył wczoraj rynki europejskie i choć na Starym Kontynencie gruchnęło, to sam S&P stracił zaledwie 0,4 proc.

Można byłoby mieć nadzieję, że ponieważ S&P stracił mniej niż spodziewano się w Europie (DAX stracił 1 proc., CAC40 1,4 proc. – po mocnych spadkach w końcówce notowań), wtorkowe notowania rozpoczną się od ruchu w górę, ale skalę ewentualnego odbicia ograniczają kontrakty na S&P. Kontrakty tracą dziś rano, wprawdzie niewiele, ale o tej godzinie wskazują one raczej kierunek ruchu S&P niż na zasięg zmian.

W Azji nastroje były mieszane, więc niewiele nam wnoszą do obrazu sytuacji. Nikkei stracił 0,4 proc. z w powodu dalszego umocnienia jena, a Kospi 0,2 proc. Hang Seng i Szanghai Composite zanotowały kosmetyczne zmiany, choć warto podkreślić, że wybroniły się przed spadkami.

Dziś liczą się dane z rachunku obrotów bieżących (Niemiecka nadwyżka handlowa była wyższa niż oczekiwano) oraz dane dotyczące kredytów konsumenckich w USA. Nie jest to zestaw pierwszorzędnych czynników, ale pewien wpływ na rynki może być zauważalny. Nie możemy też zapominać, że w wakacje rynki mogą być mniej wrażliwe na publikowane dane.

Wczorajsza siła naszego regionu (podczas gdy na Zachodzie inwestorzy wyprzedawali akcje, WIG20, RTS i BUX rosły) ma podłoże we wcześniejszej słabości. Historia podpowiada, że tak duży rozdźwięk między zachowaniem rynków nie utrzyma się długo.

Emil Szweda