Wzrost cen surowców energetycznych, spadek cen większości towarów rolnych – tak pokrótce można scharakteryzować wczorajszą sesję na rynkach towarowych. Indeks CRB znów zakończył dzień praktycznie neutralnie – symbolicznym wzrostem o 0,03%. Tym samym, wartość indeksu pozostała tuż poniżej poziomu 306,92 pkt.

W centrum uwagi:
• Wyraźny spadek zapasów ropy w USA
• Fundamenty na rynku palladu sprzyjają kupującym

Wyraźny spadek zapasów ropy w USA

Cena amerykańskiej ropy WTI wzrosła wczoraj o 0,8%, a dzisiaj rano notowania tego surowca dotarły do poziomu przekraczającego 103 USD za baryłkę. Wtorkowy wzrost cen tego surowca był rezultatem przede wszystkim dobrych danych makroekonomicznych, jakie pojawiły się wczoraj w USA.

Chodzi o informacje stricte z rynku ropy – wczoraj, jak co tydzień, Amerykański Instytut Paliw (API) opublikował swój cotygodniowy raport dotyczący zmiany zapasów ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych. Według wyliczeń tej instytucji, w minionym tygodniu zapasy tego surowca w USA spadły aż o 10,3 mln baryłek. Zapasy spadły m.in. w miejscowości Cushing, gdzie skurczyły się one o 261 tysięcy baryłek. Liczby przedstawione przez API były rozbieżne z oczekiwaniami rynkowymi, które zakładały wzrost zapasów o ok. 800 tysięcy baryłek.

Oczywiście wciąż ceny ropy naftowej są wspierane przez ryzyko geopolityczne związane z sytuacją na Ukrainie, jednak ostatnio uwagę inwestorów przyciąga z powrotem Libia, gdzie robi się coraz bardziej niespokojnie.

Po fiasku rozmów rządu z rebeliantami, w Libii z powrotem zapanował chaos. Protestujący nie darzą obecnego rządu zaufaniem, co odbija się na odmowie otworzenia części portów we wschodniej Libii. Dodatkowo, pomimo zapewnień libijskiego rządu o zakończeniu protestów na polu naftowym El Sharara w zachodniej części kraju, nadal wydobycie ropy naftowej jest tam wstrzymane. Obecnie produkcja ropy naftowej w Libii wynosi ok. 210 tys. baryłek dziennie, podczas gdy możliwości produkcyjne to 1,4-1,6 mln baryłek dziennie.

Fundamenty na rynku palladu sprzyjają kupującym

Wśród liderów wtorkowych wzrostów znalazły się notowania palladu. Wczoraj cena tego – wciąż mało popularnego wśród inwestorów – metalu szlachetnego zwyżkowały o 1,3%, docierając w ciągu sesji do poziomów najwyższych od sierpnia 2011 r.

Wzrost cen palladu nie powinien dziwić, biorąc pod uwagę fundamentalne uwarunkowania na tym rynku. Według firmy badawczej Johnson Matthey, specjalizującej się w analizie m.in. rynku platynowców, w tym roku na rynku palladu będziemy mieli do czynienia z rekordowym deficytem, wynoszącym 1,61 mln uncji. To ponad czterokrotnie większy deficyt niż ten z poprzedniego roku (371 tys. uncji) oraz największy deficyt od czasu rozpoczęcia prowadzenia takich statystyk w 1980 r.

Istnieją spore obawy o tegoroczną podaż palladu, głównie ze względu na napięte relacje Rosji z krajami Zachodu po wybuchu konfliktu na Ukrainie. Rosja to największy na świecie producent palladu, odpowiadający za 41% globalnej podaży tego kruszcu.

Tymczasem popyt na pallad może systematycznie rosnąć ze względu na ożywienie w branży samochodowej. W ubiegłym roku zużycie palladu przez firmy z tego sektora wyniosło rekordowe 6,91 mln uncji, co oznaczało wzrost o 3,6% w relacji do wcześniejszego roku.

Sytuacja fundamentalna na rynku palladu przekłada się na coraz większe zainteresowanie inwestorów tym metalem. Jak pokazują dane Bloomberga, w tym miesiącu aktywa funduszy ETF opartych o pallad osiągnęły rekordowe wielkości.

Dorota Sierakowska