Indeks w Moskwie odbija o prawie 3 proc. (po stracie 12 proc. wczoraj) po rozkazie zakończenia „manewrów” wydanym przez Putina dziś rano.

Sytuacja daleka jest od wyjaśnienia, ale być może będzie nieco jaśniejsza po konferencji prasowej Putina zwołanej na 9:30 naszego czasu. Nadzieje są duże, choć od razu wiadomo, że w przypadku naszego regionu nawet natychmiastowe wycofanie Rosjan z Krymu (trudno w nie uwierzyć), nie przywróci nas do sytuacji wyjściowej z zeszłego tygodnia. Nie wiem co musiałoby się stać, żeby Rosja (bo na pewno nie Putin) odzyskała wiarygodność w oczach Zachodu i ten fakt, będzie jeszcze długo oddziaływał i na RTS i na notowania rubla i na relacje gospodarcze Rosji z sąsiadami. Mówiąc krótko, mleko się rozlało.

Po reakcji inwestorów poznamy na ile podzielają oni ten pogląd. Odbicie jest zasłużone po fatalnym bilansie poniedziałku, gdy WIG20 stracił 5,1 proc. (poza bezpośrednio zaangażowanymi, żaden inny indeks nie stracił więcej, co z częściowo obrazuje postrzeganie ryzyka rozwoju sytuacji dla Polski przez inwestorów zagranicznych; ważniejsze jest jednak zachowanie złotego i obligacji). WIG i WIG20 traciły przy mocnych obrotach i znalazły się na najniższych poziomach od odpowiednio dwóch i trzech tygodni. Sytuacja techniczna wygląda znacznie słabiej niż np. w przypadku S&P, który stracił wczoraj 0,7 proc., ale wciąż utrzymuje się w pobliżu historycznego szczytu (1,2 proc.).

Czeka nas zapewne kolejna żywiołowa sesja. Po skali odbicia i zaangażowanych środków (silny wzrost, ale przy małych obrotach może okazać się pułapką) poznamy kondycję rynków. Dobrym znakiem jest odrobienie przez złotego całości poniedziałkowych strat już we wtorek rano.

Emil Szweda