Ponieważ S&P – mimo podjętej próby – nie zdołał sforsować szczytu hossy, a inwestorzy woleli potem pozbywać się akcji, jest duża szansa, że w Europie również przeważy podaż.

W każdym razie tak stało się w Azji, gdzie indeks w Szanghaju spadł o 1,75 proc., po tym jak lokalna prasa podała, że należące do skarbu państwa banki będą ograniczały kredytowanie dla deweloperów, co pociągnęło w dół i notowania deweloperów i banków. Natomiast cen nowych domów wzrosły o 9,6 proc. w styczniu – podano jednocześnie.

O 0,2 proc. spadł Nikkei, ale spadek został znacznie zamortyzowany w samej końcówce notowań, Kospi stracił zaś 0,6 proc. Na pół godziny przed końcem notowań Hang Seng spadał o prawie 1 proc.

Notowania kontraktów wskazują, że również w Europie rozpoczniemy dzień od zniżek, ale przyczyną raczej nie będą notowania chińskich deweloperów i banków. W piątek oglądaliśmy w Europie odbicie (WIG20 wzrósł o ponad 1 proc.) obliczone na to, że S&P być może spróbuje zaatakować szczyt z końca grudnia (blisko 1850 pkt). Rzeczywiście do próby doszło, ale została ona zatrzymana pięć punktów poniżej rekordu, a nawet niżej niż w czasie próby z środy. Widać też było pewną płochliwość rynku – kupujący zrezygnowali właściwie od razu po nieudanej próbie i do końca sesji przeważała podaż spychając indeks o 10 pkt (0,5 proc.).

Losy sesji w Europie może być może odmienić publikacja indeksu Ifo mierzącego nastroje w niemieckim biznesie (10:00), ale najwięcej będzie zależało od przebiegu notowań na Wall Street.