Według Markit/HSBC wstępny indeks PMI dla przemysłu wzrósł w październiku do 50,9 pkt. z 50,2 pkt. – to zmniejszyło obawy związane z sytuacją w Chinach po ostatnich negatywnych informacjach nt. kondycji tamtejszych banków i wzroście krótkoterminowych stóp procentowych – ale na krótko. Tamtejszy wątek bankowy nie zniknie tak szybko – chociażby dlatego, że rynek nie jest do końca przejrzysty – i będzie nadal ważył na notowaniach takich walut jak AUD, czy NZD (chociaż w tym ostatnim przypadku jest to wynik nowych propozycji tamtejszego rządu).

Z kolei w Europie pewne rozczarowanie wskaźnikami PMI za październik (coraz bardziej martwi Francja) sprawia, że rynek może obawiać się ewentualnych działań ze strony ECB na listopadowym posiedzeniu. Niewykluczone, że ostatecznie „Draghi&spółka” nie podejmą żadnej decyzji – ale to wystarczy do tego, aby móc werbalnie wpływać na notowania euro. Przecież teoretycznie jest zbyt drogie i nie sprzyja eksporterom…

Na wykresie BOSSA USD doszło dzisiaj nad ranem do ponownego przetestowania okolic 67 pkt., które wczoraj rano były wskazywane jako istotne wsparcie – ponad 4-letnia linia trendu wzrostowego. Wsparcie zdało egzamin, co przełożyło się później na nieznaczne umocnienie się dolara względem głównych walut – jednym z pretekstów były nieco słabsze dane PMI ze strefy euro. Swoje zrobiła też słabość AUD, czy NZD będąca wynikiem obaw związanych z zaostrzeniem polityki przez chiński bank centralny, ale i także lokalnych czynników.

Analiza techniczna koszyka dolarowego sugeruje rosnące prawdopodobieństwo chwilowego zatrzymania negatywnej tendencji i przejście w trend horyzontalny na najbliższe 1-2 tygodnie. Zaplanowane na przyszły tydzień posiedzenie amerykańskiego FEDu (29-30 października), raczej nie wniesie nic nowego. Ważniejsze mogą okazać się kolejne odczyty makro i nie chodzi tu tylko o oczekiwania związane z zaplanowanymi na 8 listopada, kolejnymi odczytami Departamentu Pracy. Może się jednak okazać, że determinantem do odreagowania dolara mogą stać informacje spoza USA, wpływające na wzrost globalnego ryzyka.

Informacje nt. planowanego wprowadzenia podatku od transakcji kapitałowych, a także ograniczeń dla zagranicznego kapitału, które mają powstrzymać hossę na rynku nieruchomości w Nowej Zelandii, wyraźnie uderzyły dzisiaj w notowania NZD. Dla rynków to też sygnał, że władze próbują rozwiązać problem przez ograniczenia urzędowe, co może opóźnić spodziewaną w 2014 r. podwyżkę stóp procentowych przez tamtejszy bank centralny. Na to wszystko nakładają się też obawy związane z chińskim sektorem bankowym. Oczywiście to tylko na razie propozycje nowozelandzkich władz, które nie weszły w życie – być może po drodze zostaną one zmodyfikowane – co może ograniczyć przecenę NZD.

Na razie jednak sytuacja techniczna na NZD/USD jest zła – pękła blisko dwumiesięczna linia trendu wzrostowego na 0,84. Niewykluczone, że spadki zatrzymają się dopiero w okolicach 0,8150-0,8225 i to raczej nie dzisiaj.

Dzisiaj w kalendarzu mamy jeszcze dane z USA – o godz. 14:30 bilans handlowy za sierpień (oczekiwany jest deficyt na poziomie 39,5 mld USD), cotygodniowe dane nt. bezrobocia (szacunki zakładają spadek wniosków do 340 tys.), oraz szacunkowe PMI za październik o godz. 15:00 (prognoza mówi o nieznacznym spadku do 52,5 pkt.).

Analiza techniczna EUR/USD pokazuje, że spadek poniżej 1,3790 może zostać uznany jako sygnał do wykształcenia się głębszej korekty, a dzisiejsze maksimum na 1,3821 (blisko oporów 1,3830-40) może utrzymać się do końca tygodnia. Pierwszy cel to wczorajszy rejon wsparć 1,3740-45, kolejny i o wiele ważniejszy to cała strefa 1,3660-1,3710.

Marek Rogalski