Akcje Peixin International Group podrożały wczoraj, w pierwszym dniu notowań na giełdzie o 27,5 proc. To 55. zagraniczna spółka notowana na warszawskiej giełdzie i – jak informuje GPW – pierwszy chiński debiutant. Najwięcej zaś, oprócz polskich, jest u nas firm z Ukrainy.
Zagraniczne spółki notowane w Warszawie / Dziennik Gazeta Prawna
Tyle że Peixin wcale nie jest jednak podmiotem chińskim, a ukraińskich spółek wcale nie ma na GPW. Wczorajszy debiutant zarejestrowany jest formalnie w Luksemburgu i – poprzez podmiot z Brytyjskich Wysp Dziewiczych – kontroluje firmę produkcyjną Fujian Peixin Machine Manufacture Industry, która działa w Chinach.
Tego rodzaju skomplikowanych wehikułów inwestycyjnych jest zresztą na GPW więcej. Spośród 11 spółek wchodzących w skład indeksu WIG-Ukraine sześć zarejestrowanych jest również w Luksemburgu, trzy – w Holandii, a dwie – na Cyprze. Do tych spółek – pośrednio lub bezpośrednio – należą zakłady, które działalność operacyjną prowadzą na Ukrainie. Podobnie jest także w przypadków kilku firm, które nazywane są u nas czeskimi czy izraelskimi. Faktycznie w gronie zagranicznych podmiotów obecnych na GPW najwięcej jest przedsiębiorstw z siedzibami w Luksemburgu oraz w Holandii.
Dla giełdowych inwestorów może to mieć spore znaczenie, choćby dlatego że takie transgraniczne grupy podlegają jurysdykcji kilku państw. To z kolei może stwarzać wiele problemów wynikających choćby z tego, że nie zawsze będą one informowały o zdarzeniach, które z punktu widzenia naszego prawa wymagają przesłania komunikatu na GPW. W skrajnych przypadkach – jak to miało miejsce w 2009 r. z tanimi słowackimi liniami lotniczymi SkyEurope – kontakt ze spółką może się zupełnie urwać.
– Inwestycja w taką spółkę musi się opierać na znacznie większym zaufaniu do osób nią kierujących niż w przypadku polskich podmiotów – uważa Adam Ruciński, prezes firmy doradczej BTFG. – Dochodzenie ewentualnych roszczeń od takich firm może być bardzo utrudnione – uzasadnia. A kłopotów może być tym więcej, im bardziej rozbudowana jest struktura wehikułu inwestycyjnego, w tym ilu jurysdykcjom podlega.
W przypadku spółek zagranicznych koszty dochodzenia swoich praw przez akcjonariuszy (np. dojazd na miejsce, wynajęcie prawników itd.) mogą być wyższe niż w Polsce. Utrudniony jest też udział np. w walnych zgromadzeniach takich spółek.
Inny problem związany z inwestycjami w zagraniczne spółki polega na tym, że zazwyczaj płynność ich akcji jest niska. W 2011 r. sumaryczny obrót akcjami 39 zagranicznych spółek, których łączna kapitalizacja wynosiła ponad 30 proc. całej kapitalizacji GPW, stanowił 3 proc. całych obrotów na rynku. W 2012 r. 43 firmy z zagranicy odpowiadały za blisko 29 proc. kapitalizacji naszej giełdy. Jednak obroty akcjami tych pomiotów spadły do 2,4 proc. ogółu obrotów na GPW.
Obecnie, jak pokazują ostatnie sesje, handel papierami zagranicznych spółek nie przekracza już 2 proc. całego handlu na naszym rynku.