Wtorkowe notowania mogą przynieść zwyżkę w Europie dzięki zachowaniu Wall Street i porannym danym z Chin. Jednak potencjał wynikający z odbicia na GPW jest ograniczony.

Zgodnie z oczekiwaniami poniedziałek nie przyniósł większych zmian na europejskich parkietach – zabrakło do tego bezpośredniej przyczyny. Dobre dane z Chin (wzrost eksportu i utrzymanie niskiej inflacji) czy przyznanie Tokio prawa do organizacji olimpiady w 2020 r. nijak nie wspierało przecież gospodarki na Starym Kontynencie. Do pewnego stopnia można jednak dziwić się rynkom, które zignorowały zapowiedź co najmniej przełożenia decyzji USA w sprawie Syrii, o ile w języku dyplomacji nie oznacza to jej odłożenia na „święte nigdy”. CAC40 i FTSE straciły wczoraj po 0,2 proc., a DAX nie zmienił wartości po nudnej sesji. WIG20 wzrósł o 2,3 proc. po zwyżce o 1,7 proc. w piątek.

Na usprawiedliwienie Europejczyków trzeba dodać, że początek notowań w USA nie wskazywał na to, zakończy się ona wzrostem, ponieważ inwestorzy na Wall Street nie przejawiali inicjatywy. Dopiero po zakończeniu notowań w Europie, Amerykanie zdecydowali się na większe zakupy, czemu sprzyjały i doniesienia w sprawie Syrii i słabsze od oczekiwań dane dotyczące kredytów konsumenckich, co wspiera tych wszystkich, którzy liczą na to, że Fed jednak nie tak od razu zdecyduje się na cięcia w skupie aktywów, lub ograniczy ich domniemany rozmiar (tj. cięć, nie aktywów). S&P zyskał więc 1 proc. i znalazł się na najwyższym poziomie od trzech tygodni (od kiedy w Syrii użyto gazów bojowych i interwencja USA stała się prawdopodobna).

W Azji inwestorzy nadal świętują, indeks regionu wzrósł dziś dziewiąty dzień z kolei. Nikkei zyskał 1,5 proc. nadal dyskontując ożywienie związane z organizacją olimpiady, Kospi wzrósł o 1 proc., a indeksy w Szanghaju i Hong Kongu zyskiwały po 0,5 proc. na pół godziny przed końcem notowań, po tym jak opublikowano dane wskazujące na wzrost produkcji przemysłowej o 10,4 proc. w sierpniu (oczekiwano 9,9 proc.).

Dane z Chin, ale przede wszystkim zachowanie inwestorów w USA dają dobre podłoże do zwyżek na giełdach europejskich we wtorek rano. W dodatku zaplanowane na dziś publikacje marko nie są w stanie zmienić byczych nastrojów, może za wyjątkiem PKB Włoch, ale i w tym przypadku byłby to raczej czynnik lokalny.

Ciekawie w tym kontekście przedstawia się sytuacja na GPW. WIG20 podniósł się w ostatnich dniach o 125 pkt (5,8 proc.) licząc od dołka intra-day w czwartek, a wyprzedany RSI od razu wygenerował sygnał kupna. Jednak jednocześnie MACD na dziennym wykresie spadł poniżej linii sygnalnej i daje nadzieje co najwyżej na wyhamowanie dynamiki zmian. Sam WIG20 dostał się wczoraj w obszar luki bessy, która pojawiła się na wykresie w czwartek. Jej górne ograniczenie (2306 pkt) będzie teraz silnym poziomem oporu. Ale jeśli uda się go złamać, następny opór to 2338 (zniesienie Fibonacciego) lub dopiero 2400 pkt – osiągnięcie tego ostatniego poziomu oznaczałoby wymazanie „efektu OFE”.

Emil Szweda