Wczorajszą sesję nazwać można było niewykorzystaną szansą. Z kolei po dzisiejszych notowaniach dodać można, że niewykorzystane okazje lubią się mścić i taka właśnie była ta sesja – zemsta za dzień wczorajszy.

Jeszcze przed dzisiejszymi notowaniami można było spekulować, że awaria na GPW, która wczoraj trochę zmroziła inwestorów, była po części winna defensywnej postawie byków. Po notowaniach dzisiejszych jednak już wątpliwości mieć nie można. Polski rynek po raz już kolejny w tym roku pokazał swoje prawdziwe oblicze, a jest to oblicze notorycznie powtarzającej się słabości.

Jedynie bowiem otwarcie było neutralne, ale już pierwsza godzina handlu doprowadziła do pokaźnych spadków, głównie za sprawą słabość walorów KGHM’u, ale nie tylko. Co gorsza, ów słabość nie wynikała z większej podaży, ale kilku zleceń, które nie znalazły drugiej strony transakcji po satysfakcjonujących cenach. Po raz kolejny bowiem obroty były niewielkie i na tak płytkim rynku niewiele podaży wystarczyło do znacznego ruszenia głównym indeksem.

Gwiazdą dnia, w negatywnym znaczeniu tego słowa, był miedziowy konglomerat. Na niekorzyść spółki wcale nie działały ceny surowców, które dzisiaj były stabilne, ale ostatnio opublikowane rekomendacje z cenami docelowymi w pobliżu 100 złotych za akcję. Dodać jednak trzeba, że ostatnia faza notowań dla tej istotnej spółki wcale nie była tak niekorzystna i rodzić może nadzieję na przynajmniej chwilowe zatrzymanie zniżek.

Niestety ta poprawa na kluczowej spółce głównego indeksu nie przełożyła się na rynek jako całość, który po impulsie podażowym z pierwszej godziny notowań pozostawał zmrożony do samego końca. Ostatecznie jedynie dzięki fixingowi zamknięcie wypadło na poziomie o 0,4% niższym niż w środę, co i tak wyjątkowo niekorzystnie kontrastowało z nowymi historycznymi rekordami w USA, czy niemałą i systematycznie w ciągu dnia rosnącą zwyżką indeksu w Niemczech.

Dzisiejsza sesja była więc już kolejnym z rzędu kubłem zimnej wody na głowy tych osób, które liczą, że zewnętrzne rekordy w końcu doprowadzą do pokaźnych zwyżek nad Wisłą. Wydaje się bowiem, że rynek ma wszystko by rosnąć – są pieniądze na nisko oprocentowanych lokatach, które szukać będą wyższych stóp zwrotu, pojawiają się lepsze dane z gospodarki, jak choćby wczorajsza produkcja przemysłowa i niedługo pojawią się wyniki spółek za II kw., które w wielu przypadkach niekoniecznie muszą być złe.

Niestety na drugim froncie wciąż widnieje niepewność co do przyszłości OFE oraz globalna niechęć do rynków wschodzących, którą jak widać gołym okiem przezwyciężyć jest niezwykle trudno. Na szczęście w sektorze małych i średnich spółek wciąż szukać można okazji do zarobku i indeksy gromadzące te segmenty rynku dzisiaj niewiele, ale rosły.

Łukasz Bugaj