Warszawski parkiet wreszcie doczekał się nieco bardziej wyraźnego odreagowania ostatnich spadków. Podaż wciąż jednak była widoczna i jej obecność nie stawia inwestorów w komfortowej sytuacji. Nawet niewielki negatywny impuls może spowodować powrót przeceny akcji.

Początek piątkowej sesji stał pod znakiem sporej nerwowości. Indeksy wystartowały na niewielki plusie, jednak podaż szybko dała znać o sobie. W największych opałach były akcje PGE, które traciły chwilami ponad 3,5 proc. Pod presją znalazły się także walory PKN Orlen i PGNiG, zniżkujące po około 2 proc. Emocje jednak zostały opanowane już po kilkudziesięciu minutach. Przed upływem pierwszej godziny handlu WIG20 powrócił nad kreskę i systematycznie piął się w górę. W południe znalazł się nieco powyżej 2200 punktów, zyskując 1,6 proc. Krótka kontra niedźwiedzi, jaką wyprowadziły z tego poziomu, nie powstrzymała chętnych do kupowania akcji.Nie zniechęciło ich także pogorszenie się nastrojów na głównych giełdach europejskich.

Poprawa, choć w znacznie mniejszej skali, widoczna była także w segmencie średnich spółek. W południe mWIG40 zyskiwał 1,7 proc., jednak później podaż zredukowała tę zwyżkę do 0,7 proc. Największym ciężarem dla indeksu były zniżkujące o niemal 40 proc. akcje Polimeksu. To efekt wprowadzenia do obrotu 813 mln papierów z niedawnej emisji ratunkowej. Jak widać, wierzyciele postanowili pozbyć się części z nich, sprowadzając kurs do historycznego minimum. Po pond 3 proc. w dół szły walory Kęt i Ciechu. Ponad 5 proc. zwyżkę zaliczyły papiery Aliora. Liderem zwyżek były jednak zyskujące niemal 15 proc. akcje mocno ostatnio przecenionego Petrolinvestu.

W gronie blue chips wyróżniały się zyskujące wczesnym popołudniem ponad 6 proc. papiery JSW, drożejące o niemal 5 proc. akcje PGNiG i zwyżkujące o 4 proc. akcje Lotosu. Po ponad 3 proc. w górę szły walory Bogdanki, Pekao i Tauronu. Słabo zachowywały się papiery Boryszewa, Kernela, BRE i PKO. Nerwowe chwile przeżywali posiadacze akcji KGHM. Po przedpołudniowej zwyżce o ponad 2,5 proc., znajdowały się przez pewien czas pod kreską. W końcówce handlu byki znów mocniej zaznaczały swoją przewagę.

Na głównych giełdach europejskich umiarkowanie dobre nastroje panowały jedynie do południa. Indeksy w Paryżu, Londynie i Frankfurcie zyskiwały na otwarciu po 0,1-0,2 proc. Po początkowej niewielkiej zwyżce, poszły jednak w dół. Podaż nie była agresywna, ale nie powalała im przez dłuższy czas wrócić nad kreskę. Z czasem skala spadku ulegała zwiększeniu. Dobre informacje makroekonomiczne pomogły bykom jedynie na krótko. W maju sprzedaż detaliczna w Niemczech wzrosła o 0,8 proc. w porównaniu do kwietnia, podczas gdy spodziewano się zwyżki o 0,2 proc. W porównaniu do maja ubiegłego roku wzrost wyniósł już tylko 0,4 proc. i okazał się niższy od prognoz. Zaniepokoić mogła wyższa niż się spodziewano inflacja, która skoczyła z 1,5 do 1,8 proc.

Nie zmieniła sytuacji porcja danych zza oceanu. Indeks aktywności gospodarczej w rejonie Chicago spadł z 58,7 do 51,6 punktu, a więc znacznie mocniej niż oczekiwano. Z kolei wskaźnik nastrojów konsumentów obniżył się z 84,5 do 84,1 punktu, mniej niż oczekiwano. Indeksy na Wall Street po pierwszej godzinie handlu zniżkowały po 0,6-0,7 proc.

Nasz rynek podążał swoim rytmem, nie zważając na słabe nastroje w otoczeniu. WIG20 ostatecznie zyskał 3,15 proc. WIG wzrósł o 2,5 proc., mWIG40 o 1,5 proc., a sWIG80 o 0,4 proc. Obroty wyniosły 1,4 mld zł.

Roman Przasnyski