Po bardzo udanym minionym tygodniu, rynek w Warszawie przejść musiał fazę korekty i dzisiaj ją oglądaliśmy. Po kilku sesjach pozytywnego wyróżnienia przyszedł więc czas względnej słabości oraz realizacji niemałych przecież zysków.

Otwartym pytaniem pozostaje fakt możliwego wpływu sporej przeceny w Istambule, gdzie w reakcji na poważne antyrządowe zamieszki jakie przetoczyły się przez Turcję, główny indeks giełdy stracił 10%. Na GPW korekta była zdecydowanie mniejsza, ale i tak zabrała z indeksu WIG20 ponad 1,5%.

Nieco lepiej radziły sobie indeksy mały i średnich spółek, ale i tam nie obyło się bez strat. Lepiej w tym środowisku radziła sobie Europa Zachodnia, ale ciężko jest pozytywnie wypowiadać się o tamtejszych parkietach, które przecież ostatnie dni w przeciwieństwie do GPW zapisać mogą do mało udanych.

Zdecydowanie lepiej zaprezentowały się publikowane dzisiaj dane z obszaru europejskiego, gdzie finalne odczyty wskaźników PMI dla przemysłu namalowały bardzo pozytywny obraz. Otóż indeks dla całej strefy euro wzrósł do najwyższego poziomu od 15 miesięcy i choć znajduje się poniżej poziomu 50 pkt., to tak pozytywnie wyróżniająca się dynamika zmian sugeruje możliwość wyjścia strefy euro z recesji w drugiej połowie roku. Szczególne zaskoczenie tyczyło się indeksu dla Hiszpanii, Grecji i Francji, gdzie odczyty odpowiednio notowały poziomy najwyższe od 24, 23 i 13 miesięcy.

To może być światełko w długim recesyjnym tunelu południa Europy, gdzie reformy strukturalne powoli zaczynają pozytywnie oddziaływać na konkurencyjność. Niestety te informacje, podobnie zresztą jak zwyżka indeks PMI dla krajowego przemysłu do 48 pkt. z 46,9 pkt. poprzednio, nie miały wpływu na wyceny akcji. Dane zdecydowanie większym echem odbiły się na rynku walutowym, gdzie euro i złoty złapały wiatr w żagle, który jeszcze przybrał na sile po fatalnych danych z USA, gdzie indeks ISM dla przemysłu spadając do zaledwie 49 pkt. znalazł się na najniższym poziomie od połowy 2009 roku. Widać, że po raz pierwszy od dłuższego czasu to Europa mogła pochwalić się lepszym wydźwiękiem danych niż Ameryka.

Na drugim biegunie globu dochodzące informacje były już mniej jednoznaczne. Chodzi o dane z Chin, gdzie przemysłowy indeks PMI publikowany przez HSBC spadł poniżej poziomu 50 pkt., czyli tak jak wskazywał wstępny odczyt. Dane były nawet nieco gorsze niż pierwotny szacunek, gdyż wyniosły 49,2 pkt. wobec podanych wcześniej 49,6 pkt. Lepiej wypadł oficjalny indeks, który wyniósł 50,8 pkt. wobec 50.6 pkt. w kwietniu.

Takie dysproporcje wynikają z innej próby, z której bierze się informacje do badania koniunktury. Odczyt oficjalny przeważony jest w kierunku dużych przedsiębiorstw uzależnionych od polityki państwa, a ten publikowany przez HSBC bardziej skupia się na mniejszych przedsiębiorcach, z których wiele nastawionych jest na eksport, a ten jak widać wciąż nie miewa się najlepiej. Podobnie zresztą jak giełda w Tokio, gdzie indeks Nikkei dzień zamknął stratą niemalże 4-procentową. Wcześniejsze pasmo nieprzerwanych zwyżek zostało więc z hukiem przerwane i realizacja zysków przyjmuje postać współgrającą ze skalą wcześniejszego pozytywnego podejścia.

Łukasz Bugaj