Europejskie peryferia nie dają o sobie zapomnieć. W mijającym tygodniu światło dzienne ujrzał krytyczny raport Komisji Europejskiej, gdzie zwrócono uwagę na potencjalne ryzyka związane z finansami Francji, Włoch, Hiszpanii i Słowenii.

Umieszczenie w tym zestawieniu Paryża pokazuje, że sytuacja nad Sekwaną zaczyna coraz bardziej niepokoić. Zwłaszcza, jeżeli spojrzy się na nieudolne działania rządu Francois Hollande’a mające na celu naprawę publicznych finansów i przywrócenie gospodarce konkurencyjności. Dane publikowane w ostatnich miesiącach pokazują, iż Francja zaczyna wchodzić na dość niebezpieczną drogę gospodarczego marazmu.

Jednak największa krytyka dotknęła Hiszpanię – to policzek dla premiera Mariano Rajoy’a, którego reformy nie są efektywne – a także Słowenię. Eksperci Komisji przyznają, że nowy rząd w Ljubljanie czeka bardzo ciężka praca, aby uniknąć konieczności bailoutu. Oficjalnie wszystkie strony starają się zachować spokój, ale nieoficjalnie słoweńscy politycy przyznają, że może być to dość trudne.

W piątek premier Alenka Bratusek zapowiedziała, że w ciągu dwóch tygodni rząd przedstawi parlamentowi nowy program prywatyzacji, zakładający pozyskanie nawet do 3 mld EUR na rekapitalizację zagrożonych banków. Jednocześnie najpóźniej do 9 maja, ma zostać przesłany do Brukseli konkretny program działań mający ustabilizować sytuację. Zdaniem Bratusek konieczna będzie rewizja tegorocznego budżetu, zakładająca wzrost oszczędności i podwyżki podatków. Dzień wcześniej resort finansów zapowiedział wcześniejsze zrolowanie zapadającego w czerwcu długu na kwotę 500 mln EUR. Czy to wystarczy? Góra złych długów w słoweńskich bankach sięga 7 mld EUR i jest wątpliwe, aby rząd wygospodarował tak duże kwoty.

To, czego inwestorzy mogą się najbardziej obawiać w przypadku Słowenii, to niechęć europejskich oficjeli do wyłożenia kolejnych miliardów euro i próba przerzucenia kosztów bailoutu na obligatariuszy, czy też depozytariuszy słoweńskich banków. Casus Cypru się nie powtórzy – tak twierdzą teraz europejscy politycy. Tylko, że mleko się wylało, a niektórzy mają coraz większe problemy na własnym podwórku – Angela Merkel „musi” wygrać wrześniowe wybory do Bundestagu.
Tekst jest fragmentem tygodniowego raportu DM BOŚ z rynków zagranicznych.

Marek Rogalski