Pozytywne nastroje na parkiecie w USA nie mogły nie przełożyć się w końcu na wyceny krajowych walorów. Wprawdzie wzrosty na giełdzie w Polsce i innych giełdach europejskich pozostawiają wiele do życzenia, ale też nie można się temu dziwić zważywszy na skalę spowolnienia gospodarczego, z którym boryka się Europa.

WIG20 zakończył środową sesję wzrostem o 1 proc., przy sporych obrotach, z czego największy obrót przypadł na akcje KGHM. Najbardziej zyskiwały wczoraj akcje spółek surowcowych i największych banków. Na innych giełdach europejskich również odnotowano przyzwoite wzrosty. Niemiecki DAX zakończył notowania wzrostem o 2,3 proc., francuski CAC40 o 2 proc., indeks DJ Euro Stoxx 50 zwyżkował w środę o 2,6 proc. Na rynku walutowym po raz kolejny obserwowaliśmy umocnienie europejskiej waluty w stosunku do dolara. Parze EUR/USD udało się dotrzeć do poziomu 1,3120. Na parach złotówkowych widać było oczekiwanie na komunikat po posiedzeniu RPP. Decyzja o pozostawieniu stóp na niezmienionym poziomie oraz brak sugestii co do dalszego obniżania stóp na kolejnych posiedzeniach, pomogło złotemu w kontynuacji dość gwałtownego umocnienia, które obserwujemy od początku miesiąca.

Ze względu na utrzymujące się na giełdach bardzo pozytywne nastroje, raczej zlekceważono wczoraj informację o obniżeniu przez WTO prognozy globalnego wzrostu w handlu w 2013 roku. Światowa Organizacja Handlu obniżyła prognozę globalnego wzrostu handlu do 3,3 proc., z 4,5 proc. Według jej wyliczeń w 2012 roku wzrost ten wyniósł 2 proc. I był najniższy od 1981 roku, czyli od początku publikacji tego wskaźnika. Dyrektor generalny WTO ostrzegł, że 2013 rok może okazać się gorszy niż oczekiwano, zwłaszcza z powodu ryzyka związanego z kryzysem w strefie euro i próbami ograniczenia handlu przez niektóre kraje. Publikacja prognozy WTO zbiegła się w czasie z wywiadem szefowej MFW dla amerykańskiej telewizji CBS. Christine Lagarde również obawia się, że znużenie działaniami, które podjęto by zredukować dług publiczny i stymulować wzrost w UE jest największym zagrożeniem dla ożywienia gospodarczego w Europie. Według szefowej MFW pod względem gospodarczym Stany Zjednoczone są w tej chwili w lepszej kondycji niż UE, jednak należy bacznie obserwować skutki automatycznych cięć w amerykańskim budżecie, by móc ocenić sytuację USA w dłuższej perspektywie.

Środowa sesja na Wall Street przyniosła kontynuację wzrostów głównych indeksów. Indeks S&P500 rósł wczoraj o 1,2 proc, bijąc przy okazji rekord intraday z 2007 roku i dzięki temu znalazł się na najwyższych poziomach w historii. Dow Jones zwyżkował wczoraj o 0,9 proc., Nasdaq o 1,9 proc. Kilka godzin wcześniej niż planowano opublikowano wczoraj minutes z powiedzenia Fedu. Wynika z nich, że kilku członków FOMC było zdania, że amerykański bank centralny powinien zacząć wprowadzać zmiany w programie skupu obligacji w dalszej części tego roku. Dyskusja raczej zmierzała w stronę, kiedy zakończyć program, niż czy w ogóle to zrobić. Członkowie FOMC w trakcie ostatniego posiedzenia wyrazili swoje obawy o niepożądane skutki polityki luzowania ilościowego, jeśli miałaby ona być utrzymana zbyt długo. Obawy te obejmują ryzyko destabilizacji systemu finansowego oraz nagły wzrost stóp procentowych i inflacji. Prezydent USA Barack Obama przedstawił w środę plan przyszłorocznego budżetu, który zakłada redukcję deficytu do 4,4 proc. PKB. By zademonstrować wolę kompromisu z Republikanami, proponuje redukcję wydatków socjalnych, jak emerytury i opieka zdrowotna dla starszych. Propozycja Obamy zakłada stopniowe redukowanie deficytu do 2,8 proc. w 2016 r. oraz 1,7 proc. w 2023 r., czyli zmniejszenie go o 1,8 bln dolarów w ciągu 10 lat.

Eliza Dąbrowska