S&P500 pobił kolejny rekord, odrabiając straty po poniedziałkowym spadku. W dobry nastrój inwestorów wprowadziła propozycja amerykańskiego prezydenta, by przyjąć tymczasowe rozwiązania w sprawie oszczędności budżetowych i podatków, a ostateczne odłożyć na później.

W wtorek indeksy na Wall Street poszły mocno w górę, niemal w całości odrabiając straty z poniedziałku. Dow Jones wzrósł o 0,7 proc., a S&P500 o ponad 1 proc. Ten ostatni poprawił nieznacznie wcześniejszy rekord. Amerykańskim bykom zdaje się sprzyjać wszystko i wydaje się, że wykorzystają wszystkie powody i preteksty do tego, by przetestować historyczne poziomy z października 2007 r., wymazując tym samym ostatni kryzys ostatecznie z pamięci i stawiając na nim krzyżyk. Indeksowi szerokiego rynku brakuje do tego celu 60 punktów, czyli 4 proc. W przypadku Dow Jones’a dystans wynosi zaledwie około 1 proc.

Nie ulega wątpliwości, że amerykański rynek zbliża się do przełomowych rozstrzygnięć. Widać też w ostatnich dniach zwiększoną zmienność notowań. Styczniowa wspinaczka pod szczyty odbywała się małymi kroczkami, gdy indeksy rosły po kilka dziesiątych procent. Od trzech dni wahania sięgają 1 proc. Można z tego wnioskować, że wkrótce czeka nas poważniejszy ruch. Pytanie o jego kierunek ma oczywiście zasadnicze znaczenie dla inwestorów. Tyle, że odpowiedź na nie w tej chwili jest możliwa jedynie na zasadzie teleturnieju typu „zgaduj zgadula”. W krótkim terminie przewagę należy przyznać bykom, w nieco dłuższym wnioski trzeba będzie wyciągać obserwując przebieg korekty, która powinna wkrótce się pojawić.

Na giełdach europejskich mieliśmy wczoraj do czynienia jedynie z mechanicznym odreagowaniem silnych poniedziałkowych spadków. Świadczy o tym fakt, że największe zwyżki zanotowano na tych parkietach, które dzień wcześniej najmocniej traciły. Na naszym kontynencie sytuacja wciąż wydaje się być niepewna. W każdej chwili hiszpańsko-włoskie problemy mogą wypłynąć z nową siłą a i nowe mają szanse się pojawić.

Na naszym rynku było dość nudno w segmencie największych spółek. WIG20 poruszał się przez cały dzień w bardzo wąskim, 12 punktowym przedziale. Dobre wrażenie byki starały się zrobić znów jedynie na fiksingu. W gronie blue chips także mieliśmy do czynienia z typowym odreagowywaniem emocji z poniedziałku. Niepokój może jednak budzić zachowanie się wskaźników małych i średnich spółek. Przez większą część dnia zniżkowały one po około 1 proc. mWIG40 dopiero w końcówce zdołał odrobić prawie połowę wcześniejszych strat. Wygląda na to, że WIG20 próbuje zakończyć spadkową korektę, a wskaźniki mniejszych firm kontynuują ją w najlepsze, lub tak jak w przypadku sWIG80 i WIG Plus, dopiero zaczynają. Na zakończenie efektu małych spółek ze statystycznego punktu widzenie jest jeszcze trochę za wcześnie. Powinien on potrwać przez większą część lutego. Jeśli stanie się inaczej, może to wzbudzić obawy przed pogorszeniem się giełdowej koniunktury. Rekordy na Wall Street poprawiają obraz WIG20, ale nie działają na rynek małych i średnich firm.


Roman Przasnyski, Open Finance

Obama daje czas sobie i bykom

S&P500 pobił kolejny rekord, odrabiając straty po poniedziałkowym spadku. W dobry nastrój inwestorów wprowadziła propozycja amerykańskiego prezydenta, by przyjąć tymczasowe rozwiązania w sprawie oszczędności budżetowych i podatków, a ostateczne odłożyć na później.

W wtorek indeksy na Wall Street poszły mocno w górę, niemal w całości odrabiając straty z poniedziałku. Dow Jones wzrósł o 0,7 proc., a S&P500 o ponad 1 proc. Ten ostatni poprawił nieznacznie wcześniejszy rekord. Amerykańskim bykom zdaje się sprzyjać wszystko i wydaje się, że wykorzystają wszystkie powody i preteksty do tego, by przetestować historyczne poziomy z października 2007 r., wymazując tym samym ostatni kryzys ostatecznie z pamięci i stawiając na nim krzyżyk. Indeksowi szerokiego rynku brakuje do tego celu 60 punktów, czyli 4 proc. W przypadku Dow Jones’a dystans wynosi zaledwie około 1 proc.

Nie ulega wątpliwości, że amerykański rynek zbliża się do przełomowych rozstrzygnięć. Widać też w ostatnich dniach zwiększoną zmienność notowań. Styczniowa wspinaczka pod szczyty odbywała się małymi kroczkami, gdy indeksy rosły po kilka dziesiątych procent. Od trzech dni wahania sięgają 1 proc. Można z tego wnioskować, że wkrótce czeka nas poważniejszy ruch. Pytanie o jego kierunek ma oczywiście zasadnicze znaczenie dla inwestorów. Tyle, że odpowiedź na nie w tej chwili jest możliwa jedynie na zasadzie teleturnieju typu „zgaduj zgadula”. W krótkim terminie przewagę należy przyznać bykom, w nieco dłuższym wnioski trzeba będzie wyciągać obserwując przebieg korekty, która powinna wkrótce się pojawić.

Na giełdach europejskich mieliśmy wczoraj do czynienia jedynie z mechanicznym odreagowaniem silnych poniedziałkowych spadków. Świadczy o tym fakt, że największe zwyżki zanotowano na tych parkietach, które dzień wcześniej najmocniej traciły. Na naszym kontynencie sytuacja wciąż wydaje się być niepewna. W każdej chwili hiszpańsko-włoskie problemy mogą wypłynąć z nową siłą a i nowe mają szanse się pojawić.

Na naszym rynku było dość nudno w segmencie największych spółek. WIG20 poruszał się przez cały dzień w bardzo wąskim, 12 punktowym przedziale. Dobre wrażenie byki starały się zrobić znów jedynie na fiksingu. W gronie blue chips także mieliśmy do czynienia z typowym odreagowywaniem emocji z poniedziałku. Niepokój może jednak budzić zachowanie się wskaźników małych i średnich spółek. Przez większą część dnia zniżkowały one po około 1 proc. mWIG40 dopiero w końcówce zdołał odrobić prawie połowę wcześniejszych strat. Wygląda na to, że WIG20 próbuje zakończyć spadkową korektę, a wskaźniki mniejszych firm kontynuują ją w najlepsze, lub tak jak w przypadku sWIG80 i WIG Plus, dopiero zaczynają. Na zakończenie efektu małych spółek ze statystycznego punktu widzenie jest jeszcze trochę za wcześnie. Powinien on potrwać przez większą część lutego. Jeśli stanie się inaczej, może to wzbudzić obawy przed pogorszeniem się giełdowej koniunktury. Rekordy na Wall Street poprawiają obraz WIG20, ale nie działają na rynek małych i średnich firm.

Roman Przasnyski