W zakończonym tygodniu Giełda Papierów Wartościowych kolejny raz raziła inwestorów swoją słabością. W istocie WIG20 stracił 1,7 procent, co w dużym stopniu przełożyło się na styczniowy spadek o 3,5 procent.

Miesięczna przecena spółek o największej kapitalizacji silnie kontrastuje z najlepszymi od lat początkami roku np. na Wall Street, ale też na części rynków surowcowych. Mimo wszystko ten pesymistyczny obraz warto uzupełnić o kontekst w postaci bardzo dobrej postawy parkietu w końcówce roku, gdy np. Wall Street dryfowała zamrożona oczekiwaniem na rozwiązanie problemu tzw. klifu fiskalnego.

Dodatkowym czynnikiem, który szkodził w styczniu GPW, była stosunkowo rzadka w przypadku spółek o największej kapitalizacji aktywność inwestorów kontrolujących banki. W poprzednim tygodniu rynek przeceniał się niesiony na południe informacją, iż rząd sprzedaje akcje PKO a w bieżącym analogiczne kroki czyniła grupa UniCredit w odniesieniu do banku Pekao. W efekcie niemal całość styczniowej przeceny przypadła na sesje z dwóch ostatnich tygodni, z których większość związana była z przesunięciami w portfelach spółek sektora bankowego.

Już tylko z powyższych powodów warto ostrożnie operować opisami słabości rynku w kontekście siły innych giełd. Niemniej duża podaż akcji ze strony ważnych akcjonariuszy stawia przed GPW pytanie, czy wyceny były już tak atrakcyjne, iż wykorzystano poziomy, jakich nie spodziewają się właściciele w średnim terminie. Kolejnym problemem jest to, czy podaż akcji za kilka miliardów złotych w odstępie właściwie kilku dni – w planach jest jeszcze debiut spółki związanej z rynkiem nieruchomości – będzie łatwa do uzupełnienia środkami z innych segmentów giełdowego pejzażu.

Oczywistym jest, że w krótkiej perspektywie właśnie powyższe czynniki powinny zostawić ślad na rynku i końcówka stycznia była tego doskonałym potwierdzeniem. Jednak w średniej perspektywie, która uwzględnia również przyszłe, pozytywne zmiany w gospodarce polskiej i otoczeniu GPW, obecna przecena jest okazją do powiększenia zaangażowania na rynku. To właśnie dlatego osunięcie się WIG20 poniżej 2500 punktów raczej aktywizowało popyt niż podaż i tylko na bazie tego czynnika można postawić tezę, iż w perspektywie kilku miesięcy kupujący teraz akcje będą mieli okazję liczyć zyski z wyższych wycen.

Adam Stańczak