Zwiększone obroty na dwóch ostatnich sesjach mogą świadczyć o wyczerpywaniu się sił sprzedających. WIG20 może odbić z poziomu wsparcia, który osiągnął w czwartek.

Czwartek był pierwszym dniem od wielu sesji, gdy słabość WIG20 przestała razić na tle parkietów europejskich. W rzeczy samej, indeks naszych blue chips odrabiał poranne straty, podczas gdy zachodnie parkiety dopiero je pogłębiały (w reakcji na słabsze otwarcie w USA).

Jeśli spojrzeć na wykres WIG20, po pierwsze widać, że indeks spadał przez cały styczeń, choć w tym samym czasie indeksy światowe kontynuowały hossę. Jeśli przyjrzeć się uważniej, zauważymy że WIG20 dotarł wczoraj do górnego ograniczenia luki hossy, która powstała na wykresie 11 grudnia (w czasie trwania rajdu św. Mikołaja). Jej szerokość to zaledwie 2,3 pkt (mniej niż 0,1 proc.), więc nie jest to wsparcie o kluczowym znaczeniu. Jednak sytuację WIG20 poprawiają także wysokie obroty zanotowane na dwóch ostatnich sesjach (biorąc pod uwagę dwie kolejne sesje - najwyższe od sierpnia 2011 r.), co może wskazywać na podjęcie walki przez kupujących. W przyszłości okolice 2480-2500 pkt mogą okazać się ważnymi punktami zwrotnymi, obojętnie od kierunku, który teraz obierze indeks.

Tymczasem S&P stracił wczoraj 0,3 proc., ale w skali miesiąca zyskał 5 proc., co jest najlepszym początkiem roku od 1997 r. (Dow Jones od 1994 r.). Niemniej, jest też startem, który umożliwia dywagacje o korekcie, zwłaszcza że S&P zbliżył się do historycznego szczytu z 2007 r. na 67 pkt (4,5 proc.). A sytuacja gospodarcza USA z 2007 r. i 2013 r. to dwa różne obrazki. Istotne znaczenie dla podtrzymania nastrojów mogą mieć dzisiejsze dane z rynku pracy oraz odczyt indeksu ISM dla sektora przemysłu.

W Chinach indeks PMI spadł do 50,4 (z 50,6 w grudniu), ale utrzymał się powyżej 50 oddzielając wzrost od regresu. Indeks giełdy w Szanghaju wzrósł dziś o 1,4 proc. W Tokio indeks wzrósł o 0,5 proc., mimo informacji o wzroście stopy bezrobocia i spadku wydatków gospodarstw domowych poniżej oczekiwań ekonomistów. Ale inwestorzy w Japonii nadal świętują osłabianie jena – po korekcie z poniedziałku w Tokio nie został już żaden ślad.

W Europie rano także odczytane zostaną indeksy PMI dla sektora przemysłu, reakcja nie powinna być silna, bo wstępne odczyty znane są od prawie dwóch tygodni. Bardzo istotny może być zaś odczyt polskiego PMI, ponieważ inwestorzy muszą skojarzyć z czymś słabość warszawskiego parkietu. Najlepiej, gdyby można było tłumaczyć ją ostatnią podażą akcji banków, gorzej, gdyby chodziło o skutki zwrotu pierwszej rundy TARP do ECB, a najgorzej, gdyby stały za nią perspektywy gospodarcze. Odczyt PMI pomoże zorientować się w sytuacji.

Emil Szweda