W piątek S&P nie dał inwestorom satysfakcji. Wciąż stoi jak zaklęty 2 pkt poniżej szczytu hossy. Ale inwestorzy liczą na przełamanie i dlatego mogą rano kupować akcje.

W piątek w Europie przez większą część dnia wyglądało na to, że korekta przedłuży się o kolejną sesję wbrew porannym nadziejom. Dorabianie argumentów prowzrostowych (np. o wpływie ECB na postrzeganie rynków) najczęściej obraca się przeciwko komentatorom. Tymczasem powód, dla którego rynki w Europie szykują się do zwyżek jest jeden - oczekiwanie na rekord hossy w USA. W piątek kontrakty na S&P przed sesją spadały, ale po dzwonku sam indeks nie okazał się wcale tak słaby, co było głównym motorem zakupów w Europie w końcówce sesji, dzięki czemu CAC40 i DAX zdołały wyjść na symboliczny plus, a FTSE zyskał nawet całe 0,5 proc.

Tymczasem Wall Street też nie miała pomysłu na zakończenie tygodnia. S&P krążył poniżej poziomu zamknięcia z czwartku by ostatecznie zakończyć dzień bez żadnych zmian. Do rekordu hossy wciąż brakuje mu dwóch i poł punktu, czyli ok. 0,17 proc.

W Azji inwestorzy kupowali akcje dziś rano. W Szanghaju indeks wzrósł o 3 proc. na wieść o możliwych zmianach regulacyjnych, które mogą zwiększyć 10-krotnie zaangażowanie zagranicznych inwestorów na chińskich rynkach akcji. Indeks B-Shares (a więc indeks spółek, których akcje mogą kupować zagraniczni inwestorzy) wzrósł o 3,5 proc. Zwyżkom nie przeszkodził fakt, że zachodni ekonomiści bankowi szczerze wątpią w jakość ostatnich danych o wzroście chińskiego eksportu. Indeks w Szanghaju wzrósł o 0,5 proc., podobnie jak w Seulu. Spadał tylko indeks w Singapurze (0,5 proc.) po informacji o pierwszym od pięciu lat spadku cen mieszkań.

Możliwe, że poniedziałkowa sesja w Europie będzie przypominała piątkową. Z danych makro liczyć się może dynamika produkcji we Włoszech, ale jeszcze bardziej doniesienia przedwyborcze. W lutym we Włoszech odbywają się wybory parlamentarne, a w przedwyborczych sondażach wygrywa je centro-lewica. Pytanie o dalszy los reform Montiego jest więc zasadne. Lecz przede wszystkim obserwowane będą kontrakty na S&P, które w tej chwili zyskują 0,2 proc.

Warszawa spisywała się w piątek słabo na tle całego kontynentu. Słabość może być powiązana z krajowym rynkiem obligacji, który trzeba uważnie obserwować. Po schłodzeniu wskaźników technicznych nie ma powodów, by nasz parkiet odstawał od stawki, ale nie można zapominać, że wcześniej rajd na krajowych obligacjach bardzo nam pomógł i jego korekta może odbierać apetyty na akcje w Warszawie zagranicznym inwestorom.

Emil Szweda