Cztery dni korekty spadkowej schłodziły wskaźniki techniczne w Warszawie w stopniu wystarczającym, by rynek znów miał miejsce do zwyżek.

W środę indeksy w Europie falowały nieco bezładnie - po wysokim otwarciu przyszedł czas na spadki, które utrzymały się do południa, później ponownie indeksy zaczęły rosnąć i wracać do punktu wyjścia. Ten końcowy wzrost Europa zawdzięcza otwarciu w USA, gdzie S&P zyskał ponad 0,7 proc., bez żadnej wyraźnej przyczyny ze strony danych makro czy wydarzeń politycznych. Był to wyraz optymizmu inwestorów wobec spółek i ich wyników finansowych za IV kwartał, których sezon publikacji właśnie się rozpoczął. Ale do końca sesji na Wall Street zwyżka stopniała do 0,3 proc., co może studzić zapędy kupujących w Europie w czwartek rano.

Na szczęście mają też inne argumenty za kupnem akcji niż tylko liczenie na to, że wyniki spółek w USA raz jeszcze przebiją oczekiwania analityków. Chiński eksport wzrósł o 14,1 proc. w grudniu, to jest najwięcej od maja. Dane są zaskakująco dobre, analitycy ankietowani przez Bloomberga oczekiwali średnio 5 proc. wzrostu. Dynamika eksportu Chin, uważanych za fabrykę świata, jest uważana za jeden z ważniejszych wskaźników globalnej koniunktury, i ma też tę zaletę, że jest publikowana relatywnie wcześnie (na kilka dni przed dynamiką produkcji i sprzedaży). Dobre dane nie uszły uwadze inwestorów – Kospi i Nikkei zyskały po 0,7 proc., indeks w Szanghaju zyskał 0,4 proc., a w Hong Kongu rósł o 0,7 proc. na trzy kwadranse przed końcem notowań.

Dzięki dobrym nastrojom w Azji i dobrym danym z Chin, przed inwestorami w Europie otwiera się szansa na kolejną zwyżkę. Do pewnego stopnia inwestorzy mogą też kupować akcje licząc na obniżkę stóp procentowych w ECB, choć ekonomiści oczekują ich utrzymania. Ważny będzie komunikat i konferencja, być może inwestorzy liczą na optymistyczne akcenty w wypowiedzi Mario Draghiego.

Dla nas najważniejsze pytanie brzmi, czy ostatnia seria zniżek (trzy spadkowe serie i stabilizacja na wczorajszej sesji) wyczerpują potencjał korekty? Na pewno można powiedzieć, że wskaźniki techniczne nie są już tak rozgrzane jak przed korektą i pojawiło się miejsce na dalsze zwyżki. Po drugie korekta zatrzymała się dokładnie na dolnym ograniczeniu luki hossy, która pojawiła się na wykresie 18 stycznia. Jej rozmiar jest tak niewielki (4 pkt), że można jej nawet nie dostrzec, ale zarówno we wtorek jak i w środę jej dolne ograniczenie zatrzymało spadki, co oznacza, że rynek traktuje ten poziom jako istotny.

Łącznie WIG20 stracił 2,3 proc., a więc niewiele, ale jest to najgłębsza korekta, jaka spadła na rynek od prawie trzech miesięcy. A świadczy to o jego sile. Oczywiście jej potwierdzeniem będzie dopiero wyznaczenie nowego szczytu trendu, a tego strzeże dla odmiany luka bessy z 3 sierpnia 2011 r., na której dolnym ograniczeniu WIG20 skończył swój ostatni rajd. Pokonanie tego oporu nie będzie łatwe, a co gorsza domykanie tego rodzaju luk często jest sygnałem odwrotu rynku. Wniosek z tego taki, że wyjście WIG20 w okolice 2660 pkt może być punktem zwrotnym i początkiem korekty przez nieco większe K niż ta obserwowana obecnie.

Emil Szweda