Piątkowa sesja stała pod znakiem zmiennych nastrojów. Po nienajgorszym początku przewagę zyskały niedźwiedzie. Powodem nerwowości był oczywiście amerykański klif fiskalny.

Początek ostatniej na warszawskim parkiecie sesji w 2012 r. należał do byków. Na otwarciu indeks największych spółek zyskiwał 0,5 proc., a pozostałe wskaźniki niewiele mu ustępowały. WIG20 i WIG ustanowiły nowe rekordy. Dobre nastroje nie przetrwały jednak zbyt długo. Pogarszająca się sytuacja na głównych giełdach europejskich przeważyła. Jeszcze przed południem indeksy znalazły się pod kreską, choć spadki nie były zbyt dotkliwe i nie przekraczały kilku dziesiątych procent.
W pierwszej fazie notowań prym wiodły rosnące o 1,5 proc. akcje PKN Orlen. Po około 1 proc. w górę szły papiery Asseco, Pekao i PGE. To jednak nie wystarczyło na zbyt długo, tym bardziej, że walory dwóch ostatnich spółek z czasem znalazły się na minusie. Podaż nie była jednak bardzo agresywna i wyprzedaż nie przybrała większych rozmiarów. Po południu liderem spadków były tracące prawie 2 proc. walory GTC.

Na szerokim rynku dynamicznych zmian kursów nie brakowało, ale były one udziałem głownie spółek groszowych i charakteryzujących się małą płynnością. Gwiazdą były niewątpliwie prawa do akcji ostatniego w tym roku debiutanta. Papiery Czerwonej Torebki rosły momentami o ponad 90 proc. Oferta walorów spółki nie cieszyła się powodzeniem inwestorów. Ci, którzy nie skusili się na nie, mają czego żałować.

Warszawskie indeksy trzymały się bardzo dobrze, w porównaniu do wskaźników na głównych europejskich parkietach. Wskaźniki w Paryżu, Frankfurcie i Londynie zaczęły piątkową sesję od symbolicznych wzrostów. Byki już w pierwszej godzinie handlu miały kłopoty z utrzymaniem swych skromnych zdobyczy. Z czasem nastroje wyraźnie się pogarszały. Wczesnym popołudniem CAC40 tracił 1 proc. i nie było widać chęci do zmniejszenia skali zniżki. DAX szedł w dół o około 0,6 proc., a FTSE zniżkował o 0,3 proc. O ponad 2 proc. spadał wskaźnik giełdy w Madrycie.

Kwestia klifu fiskalnego nabrała ostrości po rozpoczęciu sesji na Wall Street. Na otwarciu amerykańskie indeksy zniżkowały po 0,5 proc., a skala spadku szybko zaczęła się powiększać. To wpłynęło na pogorszenie się sytuacji na naszym kontynencie.

Na godzinę przed końcem handlu w Warszawie indeks naszych największych spółek i WIG zniżkowały po 0,4 proc., mWIG40 spadał o 0,8 proc., a sWIG80 był symbolicznie nad kreską. Obroty wynosiły 305 mln zł.

Roman Przasnyski