Koniec poprzedniego tygodnia na rynkach towarowych odznaczał się przewagą strony popytowej. Indeks CRB zyskał 0,75%, kończąc piątkową sesję na poziomie niemal 295 pkt. Na korzyść popytu działała sytuacja na rynku walutowym - w piątek wyraźnie osłabił się dolar amerykański (US Dollar Index zniżkował o 0,44%).

Za zwyżkę indeksu CRB odpowiadał między innymi wzrost cen ropy naftowej, a także zbóż. Notowania ropy naftowej typu WTI wzrosły o 0,86%, docierając na koniec ubiegłego tygodnia do rejonu 87 USD za baryłkę. Piątkowy wzrost notowań tego surowca można tłumaczyć wspomnianym wcześniej osłabieniem dolara, ale także dobrymi danymi makro z amerykańskiej gospodarki, jakie pojawiły się tego dnia (produkcja przemysłowa, indeks PMI dla przemysłu). Jednak chociaż polepszyły się oczekiwania inwestorów co do wielkości popytu na ropę naftową, nadal dużym problemem pozostaje duża podaż tego surowca.

Obawy o nadpodaż ropy naftowej

W Ameryce Północnej wydobycie ropy naftowej dynamicznie wzrosło, odkąd na dużą skalę zaczęto eksploatować złoża z piasków roponośnych, a także ropę ze złóż łupkowych. Międzynarodowa Agencja Energetyczna wyliczyła niedawno, że do roku 2020 Stany Zjednoczone mają stać się największym producentem ropy naftowej na świecie. Wprawdzie agencja ratingowa Fitch wyraziła zdanie, że tani gaz łupkowy w USA nie wpłynie znacząco na ceny ropy naftowej w Europie i Afryce, jednak z pewnością będzie miał wpływ na wycenę amerykańskiej ropy WTI.

Jednak obecnie na pierwszy plan wysunęła się sytuacja po stronie podaży ropy w OPEC. W minioną środę doszło do spotkania przedstawicieli krajów zrzeszonych w tym kartelu, podczas którego rozmowy skupiły się wokół konieczności ograniczenia wydobycia ropy naftowej i na ożywionej dyskusji na temat tego, który kraj ma w większej mierze ograniczyć produkcję. Na spotkaniu starły się ambicje dwóch ważnych producentów ropy - Arabii Saudyjskiej i Iraku. Ten pierwszy kraj w ostatnich miesiącach obniżył produkcję i nie chce robić tego nadal, natomiast ten drugi kraj ma zamiar zwiększyć wydobycie ropy naftowej.

Starcie ambicji Iraku i Arabii Saudyjskiej

Nękany przez wiele lat wojnami i zamieszkami Irak odbudowuje swój wydobywczy potencjał i nie chce teraz się ograniczać w tej kwestii. W bieżącym roku średnie dzienne wydobycie ma wynieść 3,35 mln baryłek, a więc o 650 tysięcy baryłek dziennie niż w 2011 r. Oznacza to także największą dynamikę wzrostu wydobycia od 14 lat. Natomiast w przyszłym roku Irak ma wydobywać porównywalną ilość ropy, jak ponad trzydzieści lat temu, gdy do władzy doszedł Saddam Husajn. W 2013 r. średnie dzienne wydobycie prawdopodobnie wyniesie 3,7 mln baryłek, podczas gdy w rekordowym 1979 r. było to 3,8 mln baryłek.

Arabia Saudyjska musi więc rozstrzygnąć, czy jako największy producent ropy naftowej w OPEC zdecyduje się ograniczyć wydobycie, by nie dopuścić do dalszego spadku notowań ropy naftowej na światowym rynku. Ta kwestia może stać się jeszcze bardziej istotna, jeśli Iran złagodzi swoje stanowisko w sprawie programu nuklearnego. W ostatnich dniach na rynku pojawiały się bowiem spekulacje, że Iran, dla którego zachodnie sankcje okazały się bardzo dotkliwe, jest w stanie iść na ustępstwa w kwestii programu atomowego. Jeśli faktycznie takie zdarzenie miałoby miejsce, to mogłoby to oznaczać załagodzenie sankcji amerykańskich i europejskich względem Iranu, a tym samym - możliwość większego wydobycia i eksportu ropy w tym kraju. Taki scenariusz niewątpliwie wywarłby dużą presję na spadek cen ropy naftowej, zwłaszcza gatunku Brent.

Dzisiaj rano cena amerykańskiej ropy WTI pnie się delikatnie w górę, jednak nadal pozostaje ona poniżej istotnych poziomów technicznego oporu. Dzisiaj nie są planowane publikacje istotnych danych makro dla tego rynku, dlatego ewentualne wzrosty mogłyby być wspierane jedynie przez niepokojące informacje z Bliskiego Wschodu. Tymczasem jednak dużo bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest konsolidacja cen ropy naftowej lub ich spadek na skutek obaw o nadwyżkę podaży tego surowca.

Silny popyt na rynku soi

Strona popytowa pozostaje dzisiaj silna na rynku soi. W piątek cena tego zboża wzrosła o ponad 1,2%, a dzisiaj rośnie o kolejne pół procenta. W przeciwieństwie do rynku pszenicy, popyt na soję z USA jest duży – amerykańskie zboże jest w dużych ilościach eksportowane przede wszystkim do Chin. Dodatkowo, w piątek pojawiły się informacje National Oilseed Processors Association, z których wynika, że także popyt wewnętrzny na soję ma się nieźle – w listopadzie przerób soi w USA wyniósł 157,3 mln buszli, co jest najwyższym wynikiem od trzech lat.

Czynnikiem, który dodatkowo sprzyja stronie popytowej, są niewielkie zapasy soi w Stanach Zjednoczonych, których w tym roku nie udało się odbudować. Istotną kwestią pozostaje produkcja tego zboża w Ameryce Południowej – szacuje się, że ilość zebranego wiosną zboża ma być rekordowa. Jeszcze do niedawna takie spekulacje przyczyniały się do spadku notowań soi, jednak ostatnio coraz częściej mówi się o problemach z pogodą w Argentynie i Brazylii. Oba te kraje doświadczyły suszy w ubiegłym sezonie, dlatego ograniczenie podaży soi w tych krajach byłoby bardzo niepokojące i wzmagałoby presję na wzrost cen soi.

Dorota Sierakowska