Początek dzisiejszej sesji na GPW był kontynuacją wczorajszych notowań na giełdzie w Nowym Jorku. Na jej dalszy przebieg miały zaś wpływ publikowane za oceanem dane o bezrobociu.

Polscy inwestorzy nie mieli dzisiaj żadnego pomysłu na rozegranie sesji, więc orkiestrą na warszawskim parkiecie wyraźnie dyrygowali Amerykanie. Wczoraj po początkowej euforii spowodowanej decyzją Fed, doszło w Nowym Jorku do szybkiej realizacji zysków i indeks S&P500 zakończył notowania na prawie tym samym poziomie jak na otwarciu. Nic zatem dziwnego w tym, że również na otwarciu giełdy w Warszawie indeks WIG20 był notowany podobnie jak na wczorajszym zamknięciu (2527 pkt.), a następnie podążał w kierunku wytyczanym przez kontrakty futures na S&P500.

Animuszu nie dodały polskim bykom nawet opublikowane o godzinie 14 dane. Według GUS dynamika inflacji była w listopadzie niższa niż zakładały prognozy i wyniosła 2,8% r/r i jedynie 0,1% m/m. Tak niski wskaźnik wzrostu cen towarów i usług daje szerokie pole do popisu Radzie Polityki Pieniężnej, która na następnym posiedzeniu będzie mogła w sposób bardziej zdecydowany luzować politykę monetarną. Szanse na obniżkę stóp procentowych w styczniu o więcej niż 25 pb zdecydowanie wzrosły.
Dobrymi danymi zaskoczyły także Stany Zjednoczone.

Niższa od oczekiwań (zaledwie 343 tys. wobec prognozowanych 370 tys.) była ilość nowo zarejestrowanych bezrobotnych. Jest to jeden z ważniejszych odczytów, pozwalający określić przyszłą kondycję amerykańskiej gospodarki. 343 tys. to jedna z najniższych wartości od czasu kryzysu z 2008 roku i jeżeli weźmiemy pod uwagę, że wpisuje się w wyraźny trend spadkowy, to przyszłe perspektywy największej gospodarki świata mogą napawać optymizmem.

Kontrakty futures w USA zareagowały na te informacje natychmiastowym wzrostem, który równie szybko został jednak zanegowany przez chęć realizacji zysków. Sytuacja nie rozstrzygnęła się również po otwarciu sesji w Nowym Jorku, a zatem do godziny 16 także w Warszawie nie udało się rynkowi ustalić dalszego kierunku.
Fakt, iż decyzja Fed była od dawna oczekiwana potwierdził także rynek walutowy. Pomimo deklaracji dalszego luzowania polityki monetarnej dolar szybko odrobił wczorajsze straty i pod koniec sesji kosztował 3,13 PLN. Za euro i franka płacono zaś odpowiednio 4,09 i 3,39 PLN.

Błażej Mykowski