Unijny szczyt nie przyniesie kompromisu i to właściwie jest dobra wiadomość. Być może w przyszłym roku, gdy gospodarki się ustabilizują, łatwiej będzie rozmawiać o pieniądzach.

Czwartkowe notowania w Europie przyniosły wzrost głównych indeksów, któremu tym razem nie zagrażała wyłączona z gry Wall Street. Nie przeszkadzała także coraz bardziej oczywista perspektywa - unijny szczyt w sprawie budżetu nie zakończy się porozumieniem. Ale akurat tego można było spodziewać się już na długo przed szczytem, zatem trudno mówić o rozczarowaniu. Co więc pomogło? W pierwszym momencie postawa giełd azjatyckich, które notowały zwyżki dzięki wysokiemu odczytowi PMI dla sektora produkcji w Chinach. Później wstępne odczyty miały miejsce także w Europie.

I choć jego poziom nadal odbiega mocno od 50 pkt oddzielających recesję sektora od rozwoju, to we Francji, Niemczech i całej UE odczyt listopadowy wypadł wyżej niż sierpniowy i powyżej oczekiwania analityków. Rynki nie przejęły się natomiast spadkiem PMI sektora usług i słusznie. Dlaczego? Cykl ożywienia gospodarki europejskiej rozpoczyna się zwykle od wzrostu produkcji. Dopiero później idzie za tym wzrost zatrudnienia, usług a na końcu poprawa nastrojów i wydatków konsumentów. Dlatego reakcja rynków europejskich na wstępny odczyt PMI sektora produkcji była tak pozytywna - jest on mglistą wprawdzie, ale obietnicą, że najgorsza część spowolnienia jest już za naszymi plecami.

Wall Street nie pracowała, a w Azji dziś rano indeksy kontynuowały zwyżki. Indeks giełdy tajwańskiej skoczył o 3,1 proc. po tym jak przedstawiciele rządu zapowiedzieli, że rządowy fundusz będzie kupował więcej akcji korzystając z ich niskich wycen. Kospi wzrósł o 0,6 proc., w podobnej skali zyskiwał też indeks giełdy w Szanghaju na kilka minut przed zakończeniem notowań.

Poranek w Europie może zacząć się od niewielkich zwyżek. Niewielkich, ponieważ już wczoraj zdyskontowano pozytywne odczyty PMI. Być może uda się je umocnić dzięki odczytowi indeksu zaufania biznesmenów we Francji i w Niemczech, ale trudno na to liczyć, bo nastroje realnej gospodarki są akurat najsłabszym ogniwem rynków. Podobnie jak trudno liczyć na wzrost sprzedaży detalicznej we Włoszech. Zaś wyniki "czarnego piątku" czyli rozpoczęcia przedświątecznego sezonu handlowego w USA, będą znane najwcześniej w przyszłym tygodniu. Zapowiada się więc spokojna sesja w Europie.

WIG20 może dziś rano zniwelować skutki nieudanego fixingu, ale nie można zapominać, że w ostatnich tygodniach spisywał się on znacznie lepiej od indeksów giełd zachodnich. Ceną za to, będzie zapewne trend boczny także w sytuacji, gdy Zachód niweluje wcześniejsze straty. Dlatego na wahania naszego indeksu należy patrzeć ze spokojem. Jesteśmy w trendzie bocznym od 15 miesięcy i chyba wszyscy zdążyli się już do tego przyzwyczaić.

Emil Szweda