Od dwóch tygodni zachowanie polskiej giełdy jest często odwrotnością tego, co dzieje się w USA i na niektórych giełdach europejskich. Wielu inwestorów ocenia je jako nieracjonalne, mało przewidywalne i pozbawione konkretnego wytłumaczenia. To jednak nie oznacza braku szans do zarobku.

Wczorajsze notowania indeksów na warszawskiej giełdzie, po raz kolejny wypadły odwrotnie do odpowiedników zza oceanu. Nad Wisłą mieliśmy do czynienia ze spadkową sesją i przeceną najważniejszych spółek, tymczasem w Stanach Zjednoczonych obserwowaliśmy kolejne szczyty. Odrabianie spadków z poprzednich tygodni w USA poparte jest lepszymi od spodziewanych danymi makro, np. wzrostem optymizmu konsumentów (indeks Uniwersytetu Michigan, indeks PMI w przemyśle). Nie przełożyło się to jednak na wzrosty na WIG20.

Na środowej sesji główny indeks polskiej giełdy spadł o 0,79 proc. Do przeceny całej giełdy przyczyniła się spółka, która ma największy wpływ na indeks, KGHM. Jej notowania na zakończenie wczorajszej sesji spadły o 2,91 proc. Korekcyjny ruch na walorach miedziowego giganta może być podyktowany realizacją zysków po ostatnich mocnych wzrostach, które w ciągu miesiąca przekroczyły łącznie 15 proc. Korekcie poddały się tez PGE z minusem 2,80 proc. i PKO BP, które zakończyło dzień 1,19 proc. na minusie.

W Europie płaska sesja. Niemiecki DAX na zakończenie notowań w środę wzrósł o 0,20 proc., londyński FTSE wzrósł o 0,07 proc. i francuski CAC40 ze wzrostem o 0,44 proc. Na dzisiejszej sesji nastroje mogą podnieść lepszy odczyt indeksu PMI dla przemysłu z Chin, który wyniósł 50,4 pkt. przy poprzednim na poziomie 49,5 pkt., co oznacza że pierwszy raz od 13 miesięcy przemysł w Chinach się rozwijał.

Dzisiejszy kalendarz jest pełen danych o wskaźnikach PMI z poszczególnych krajów strefy euro. Ten chińskiego przemysłu już poznaliśmy. Kolejne to indeks PMI dla przemysłu w Niemiec (prognoza 46 pkt.) i strefy euro (prognoza 45,5 proc.). W Stanach Zjednoczonych giełdy będą zamknięte z powodu Święta Dziękczynienia.

Michał Chudy