Euforia zawsze cieszy posiadaczy akcji, ale nie zawsze oznacza przełom na rynku. Po wczorajszych silnych zwyżkach o trwałej poprawie tendencji trudno jeszcze mówić.

Dynamika poniedziałkowej zwyżki na głównych parkietach europejskich może robić wrażenie. Ale samo wrażenie to zbyt mało. Teraz byki muszą zdobyć się na potwierdzenie swych zamiarów. O to nie będzie już tak łatwo. Prawie trzyprocentowy skok indeksu w Paryżu trudno uzasadnić ustąpieniem obaw związanych z amerykańskim fiskalnym klifem. Dziś francuscy inwestorzy (i nie tylko oni) będą musieli zmierzyć się z informacją o obniżeniu przez Moody's ratingu ich kraju. Uzasadnienie tej decyzji jest niepokojące. Marne perspektywy gospodarki, zła polityka fiskalna, uzależnienie od sytuacji w peryferyjnych krajach strefy euro. Euforii ulegli także inwestorzy we Frankfurcie. Londyńczycy mieli nieco większy dystans do rzeczywistości. FTSE zyskał jedynie 1,45 proc.

Indeks naszych największych spółek również zachował się dość powściągliwie. Przedostał się co prawda powyżej bariery 2400 punktów, ale jej przełamanie miało charakter raczej symboliczny. Wciąż nie ma pewności, czy to ruch trwały i czy znienacka nie uaktywnią się inwestorzy pragnący zrealizować zyski. Obawy o trwałość zwyżkowej tendencji budzą zmniejszające się od kilku dni obroty. Indeks został wyciągnięty w górę głównie w wyniku dynamicznej zwyżki notowań zaledwie trzech spółek. Budowanie marzeń o hossie na takiej podstawie może być bardzo ryzykowne.

Sięgający 2 proc. wzrost S&P500 nie pozwala na lekceważenie tego, co działo się wczoraj. Dziś jednak na nastroje inwestorów wpływ mogą mieć kolejne dane zza oceanu. Oczekiwania wobec informacji dotyczących kondycji rynku nieruchomości nie są zbyt optymistyczne. Spodziewany jest sięgający około 30 tys. spadek zarówno rozpoczętych budów domów, jak i liczby wydanych zezwoleń na budowę. Reakcja na ewentualne negatywne zaskoczenia może być tonowana zrzucaniem winy na huragan Sandy. Na godzinę po zakończeniu handlu w Europie zaplanowane jest wystąpienie Bena Bernanke.

Choć nie ma oczekiwań na sygnały dotyczące konkretnych decyzji z zakresu polityki pieniężnej, to może ono być bacznie obserwowane, w kontekście wyborczego zwycięstwa Baracka Obamy. Bardzo prawdopodobne są także odniesienia szefa Fed do problemów fiskalnego klifu. Ciekawe, czy będą one miały wydźwięk koncyliacyjny, czy podkręcający obawy związane z ewentualnym brakiem porozumienia dwóch głównych amerykańskich sił politycznych. Takie podkręcanie miałoby sens w kontekście zmiękczania stanowisk, a szczególnie stanowiska republikanów.

Dziś w Azji niewielki optymizm był widoczny jedynie na mniej znaczących parkietach. Nikkei zniżkował o 0,12 proc., Shanghai Composite szedł w dół o 0,4 proc.
Kontrakty terminowe na amerykańskie i europejskie indeksy sugerowały dziś rano lekko spadkowy początek handlu na naszym kontynencie. Wczorajszy optymizm może być tonowany obawami związanymi z posiedzeniem europejskich ministrów finansów.

Roman Przasnyski