W środę protesty przeciw polityce oszczędności odbyły się nie tylko w krajach PIIGS, ale także we Francji, Niemczech i Szwajcarii. Inwestorzy starali się tego nie dostrzegać.

Dwa tygodnie po Światowym Dniu Oszczędzania, w środę mieliśmy dzień demonstracji przeciwników oszczędnościowej polityki i zmniejszania deficytów budżetowych większości europejskich rządów. W tle fiskalnego klifu toczy się batalia o budżet Unii Europejskiej na 2013 r. W przypadku braku porozumienia, wspólnocie grozi scenariusz nieco podobny do amerykańskiego. Emocje dotyczą też budżetu na lata 2014-2020. Wydaje się, że tej europejskiej wersji fiskalnego klifu, czy raczej klinczu, rynki finansowe jeszcze nie dostrzegły i nie zdyskontowały.

Początek środowej sesji na warszawskim parkiecie przyniósł sięgające setnych części procenta zwyżki indeksów. Pierwsze dwie godziny handlu stały pod znakiem przepychanek między bykami a niedźwiedziami. Z tej próby zwycięsko wyszły byki, podciągając jeszcze przed południem WIG20 w okolice 2360 punktów, czyli o prawie 0,4 proc. powyżej wtorkowego zamknięcia.

Bohaterem tej części sesji był jednak wskaźnik najmniejszych firm, który rósł o ponad 1 proc. Duża w tym zasługa zwyżkujących o 27 proc. akcji Zelmera. Ten skok to efekt wezwania do sprzedaży papierów spółki po 40 zł, ogłoszonego przez niemiecką firmę Bosch und Siemens. O ponad 6 proc. rosły też walory Stomilu Sanok i Amiki, o niemal 4 proc. w górę szły akcje Dom Development. W gronie blue chips prym wiodły zwyżkujące o 2,5 proc. akcje Lotosu. Chwilami o ponad 2,5 proc. w górę szły też papiery PKN Orlen, kontynuując wtorkową niespodziewaną, sięgającą 4,5 proc. zwyżkę. Podobnym osiągnięciem tylko przez chwilę mogły szczycić się akcje PZU.

Ubezpieczyciel zaskoczył wysokim zyskiem, ale najwyraźniej ten fakt w dużej mierze był już przez inwestorów zdyskontowany. Po południu ponad 2 proc. traciły walory Tauronu, który dzień wcześniej ogłosił bardzo dobre wyniki finansowe, ale poinformował o gorszych perspektywach na przyszły rok. O tyle samo w dół szły papiery Synthosu, który we wtorek rozczarował spadkiem zysku o prawie dwie trzecie.

Na głównych parkietach europejskich przez cały dzień nastroje nie były najlepsze. Indeksy w Paryżu, Frankfurcie i Londynie zniżkowały po 0,1-0,3 proc. Jedynie na moment przed południem udało im się wyjść nad kreskę. Niedźwiedzie jednak miały wyraźną przewagę, choć ich zdobycze nie były imponujące. W najgorszym momencie DAX tracił 0,6 proc., a CAC40 zniżkował o 0,7 proc. Dobrze radziły sobie wskaźniki giełd krajów najbardziej zadłużonych. Wskaźnik w Atenach zyskiwał ponad 1 proc., w Madrycie zwyżka przekraczała 0,5 proc.

Dane makroekonomiczne nie sprzyjały bykom. Mocniej niż się spodziewano spadła produkcja przemysłowa w strefie euro. Sprzedaż detaliczna w Stanach Zjednoczonych zmniejszyła się w październiku o 0,3 proc., przy oczekiwanym spadku o 0,2 proc. Bez uwzględnienia samochodów nie uległa zmianie w porównaniu do września. Oczekiwano wzrostu o 0,2 proc.

Początek handlu na Wall Street przyniósł wzrost indeksów sięgający 0,3 proc. To pozytywne otwarcie nie sprowokowało większej reakcji na parkietach naszego kontynentu. WIG20 nabrał jednak przyspieszenia. Na półtorej godziny przed końcem sesji zyskiwał 0,9 proc., WIG rósł o 0,7 proc., mWIG40 spadał o 0,1 proc., a sWIG80 rósł o 1 proc. Obroty przekraczały 700 mln zł.

Roman Przasnyski