Inwestorzy w poniedziałek wyraźnie wstrzymywali się z poważniejszymi decyzjami finansowymi. Europejski pesymizm wynikał z braku pozytywnych sygnałów z pogrążonej wyborczą walką Ameryki oraz negatywnymi informacjami dotyczącymi kolejnych odcinków naszego lokalnego, europejskiego dramatu z Grecją w roli głównej.

I tak w przypadku USA inwestorzy zaczynają zdawać sobie sprawę, że to nie wybory Obama vs. Romney są kluczowe dla gospodarki, lecz sposób na złagodzenie nadchodzącego klifu fiskalnego. Z kolei w przypadku Grecji dziś w parlamencie dyskutowano szczegóły pakietu oszczędnościowego. Głosowanie nad nim ma się odbyć w środę, a dopiero w niedzielę planowane jest uchwalenie budżetu 2013. Brak tych ustaw stawia pod poważnym znakiem zapytania kolejną, listopadową transzę pomocy dla Grecji, a co z tym się wiąże istotne ryzyko dla stabilności wspólnej waluty.

W tej atmosferze trudno było o wzrosty indeksów. I tak DAX spadł o -0.51%, CAC40 o -1.26%, a FTSE100 o -0.50%. Sesja za oceanem zakończyła się na nieznacznych plusach: S&P wzrósł o 0.22%, a DOW o 0.15%.

Na uwagę zasługuje poniedziałkowe zachowanie się EURUSD, który przebił się przez poziom 1.28 otwierając drogę do dalszego umacniania się dolara wobec euro.

Dzisiejszy kalendarz ekonomiczny obfituje w ciekawe publikacje makro, takie jak: decyzja australijskiego banku centralnego dotycząca stóp procentowych, europejskie wskaźniki PMI oraz inflacja w Eurolandzie. Oczy inwestorów skierowane będą jednak na wybory w USA. Kolorytu medialnego doda zapewne zapowiadany w Atenach 48-godzinny strajk i demonstracje w proteście przeciwko planowanym przedsięwzięciom oszczędnościowym.

Maciej Jędrzejak