Wtorkowa sesja przyniosła dalsze pogorszenie nastrojów na światowych rynkach. Rzekomym powodem spadków nadal pozostają kiepskie wyniki kwartalne spółek za oceanem oraz nerwowa sytuacja w strefie euro. Z powodu małej ilości raportów w kalendarium makroekonomicznym trudno było do tej pory znaleźć przeciwwagę dla tych obaw.

WIG20 zakończył wtorkową sesję spadkiem o 1,7 proc., przy niewielkich obrotach wynoszących 490 mln zł. W dalszym ciągu pod największą presją podażową znajdują się spółki surowcowe, tu liderem spadków jest KGHM oraz PKO BP. Z pewnością jednym z powodów wczorajszego podenerwowania na rynkach była wczorajsza aukcja hiszpańskich bonów skarbowych. Jak się jednak okazało obawy związane z aukcją były tylko pretekstem do kontynuowania spadków i nie przyniosły poprawy po jej dość udanym zakończeniu.

Hiszpania łącznie sprzedała bony o wartości 3,53 mld EUR, czyli nieco więcej niż planowała. Bony 3-miesięczne rzeczywiście odnotowały wzrost rentowności do 1,415 proc., poprzednio było to 1,203 proc., jednak już bony 6-miesięczne odnotowały spadek rentowności do 2,023 proc., z poprzedniego poziomu 2,213 proc.
Jak widać, czasami na rynkach strach bierze górę nad twardymi danymi. Dziś przewodniczący ECB Mario Draghi odwiedzi niższą izbę niemieckiego parlamentu Bundestag, aby porozmawiać o kryzysie w strefie euro. Po spotkaniu w okolicy 16:00 naszego czasu możemy spodziewać się konferencji prasowej. Inwestorzy są dość wrażliwi na wypowiedzi Draghiego. Konferencja może być tym ciekawsza, że wczoraj wieczorem niemiecki dziennik Sueddeutsche Zeitung poinformował, że kraje członkowskie strefy euro zgodziły się dać Grecji dodatkowe 2 lata na sprowadzenie deficytu budżetowego do poziomu 3 proc. PKB.

Mimo wydarzeń w Europie, głównym motorem spadków nadal pozostają inwestorzy zza oceanu, którzy dość wyraźnie okazują niezadowolenie związane z publikacją gorszych raportów kwartalnych amerykańskich spółek. Dow Jones zakończył wczorajszą sesję spadkiem o 1,8 proc., S&P500 spadł o 1,4 proc., Nasdaq o 0,9 proc. Największym rozczarowaniem okazały się wczoraj wyniki spółki chemicznej DuPont, którego skorygowany zysk z działalności kontynuowanej wyniósł w trzecim kwartale 32 centy na akcję. Analitycy spodziewali się zysku na poziomie 47 centów na akcję. Sprzedaż netto spółki wyniosła 7,39 mld USD wobec szacowanych przez analityków 8,13 mld USD. Niedźwiedzie zyskały również wczoraj wsparcie w postaci publikacji amerykańskiego wskaźnika aktywności wytwórczej Richmond FED, który spadł w październiku i wyniósł -7 pkt., wobec +4 pkt. zanotowanych we wrześniu. Analitycy spodziewali się odczytu na poziomie +5 pkt.

Po zakończeniu sesji w USA nastroje nieco się poprawiły dzięki publikacji raportu Facebooka. Otóż, po wyłączeniu czynników o charakterze jednorazowym spółka wypracowała 0,12 USD zysku na akcję, przy prognozach na poziomie 0,11 USD. Przychody Facebooka wzrosły w trzecim kwartale o 32 proc., do poziomu 1,26 mld USD, rynek oczekiwał, że będzie to 1,23 mld USD. Akcje spółki podrożały w handlu pozaseryjnym prawie o 10 proc.

Nocą poznaliśmy odczyt chińskiego indeksu PMI dla przemysłu za październik. Indeks odnotował wreszcie wzrost do 49,1 pkt. z 47,9 pkt. miesiąc wcześniej. Październik jest dwunastym miesiącem, gdy indeks PMI pozostaje poniżej granicznego poziomu 50 pkt., jednocześnie jednak odnotował najwyższą wartość w ciągu ostatnich 3 miesięcy i można prognozować jego dalszy wzrost w kolejnych miesiącach. Z kolei w Australii odnotowano niepodziewanie silny skok cen w trzecim kwartale tego roku. Inflacja CPI wzrosła tam o 1,4 proc. k./k. i 2 proc. r./r. Wcześniej szacowano, że inflacja wzrośnie tam o 1,1 proc k./k. oraz o 1,6 proc. r./r. Wyższa od prognoz inflacja stawia pod dużym znakiem zapytania dalszą obniżkę stóp procentowych w Australii, a właśnie z takim zamiarem nosił się jeszcze niedawno Bank Rezerw Australii.

Eliza Dąbrowska