Wczoraj na rynkach surowcowych przeważali kupujący, chociaż wtorkowy ruch cen w górę na wykresach wielu towarów mógł być interpretowany zaledwie jako odreagowanie po wcześniejszych spadkach. Stronie popytowej sprzyjała sytuacja na rynku walutowym, a dokładniej – osłabienie dolara (US Dollar Index zanotował zniżkę o 0,42%).

Wartość indeksu CRB wzrosła o około pół procenta. Zwyżka ta była rezultatem przede wszystkim wzrostu cen towarów z grupy soft commodities – najsilniej wczoraj podrożały m.in. kakao, cukier i bawełna.

Spadek cen gazu – tylko korekta?

Tymczasem największą zniżkę zanotowały wczoraj ceny gazu ziemnego w Stanach Zjednoczonych, które kontynuowały rozpoczęty w piątek ruch spadkowy. W miniony czwartek notowania gazu ziemnego w USA osiągnęły tegoroczny rekord, cenę najwyższą od początku grudnia zeszłego roku. Obecny ruch spadkowy strącił cenę surowca z powrotem poniżej 3,54 USD za mln BTU, czyli poziomu lokalnego szczytu z początku października. Jednak z technicznego punktu widzenia, zakres spadków może być większy, bowiem najbliższy istotny poziom wsparcia to okolice 3,27-3,30 USD za mln BTU.

Obecnie sprzedających wzmacniają przede wszystkim informacje dotyczące pogody – w najbliższych dniach temperatury w USA mogą być wyższe niż średnia, co prawdopodobnie osłabi popyt na gaz ziemny w celach grzewczych. Warto zaznaczyć, że w tegoroczny sezon grzewczy Amerykanie wchodzą z rekordowymi zapasami gazu ziemnego. Departament Energii szacuje, że do końca tego miesiąca zapasy tego surowca w USA osiągną historyczny rekord, docierając do poziomu 3,9 bln stóp sześciennych.

Jednak z długoterminowego punktu widzenia to strona popytowa ma więcej argumentów. Pomimo możliwego słabszego sezonu grzewczego, popyt na gaz ziemny generują liczne zakłady przemysłowe w USA, dla których surowiec ten stał się tańszy niż inne źródła energii. Więcej amerykańskich konsumentów przekonało się także do samochodów napędzanych gazem. Co więcej, wzrost produkcji tego surowca ostatnio mocno przyhamowuje. Od początku tego roku, liczba punktów wydobycia gazu zmniejszyła się o 48% w relacji do poprzedniego roku i wynosi obecnie 422. Ten gwałtowny spadek wynika przede wszystkim z przerzucania się producentów na wydobycie ropy naftowej, która przynosi większe profity.

Cena ropy konsoliduje

Na minusie znalazła się wczoraj także cena europejskiej ropy gatunku Brent (-0,67%). Tymczasem notowania kontraktów na amerykańską ropę WTI podrożały o 0,20%, utrzymując się powyżej 92 USD za baryłkę. Chociaż wzrost cen amerykańskiej ropy tłumaczony jest głównie optymizmem inwestorów, związanym z oczekiwaniami hiszpańskiego bailoutu, to trudno uznać to za wiarygodne wytłumaczenie wczorajszych ruchów cenowych. Stabilność cen ropy w ostatnich dniach można uznać raczej za objaw niezdecydowania inwestorów, zasypywanych ostatnio rozbieżnymi informacjami dotyczącymi Iranu oraz przeplatającymi się komentarzami w sprawie stanu najważniejszych gospodarek świata.

W zasadzie bez echa przeszedł wczorajszy wieczorny raport Amerykańskiego Instytutu Paliw (API). Podano w nim, że w minionym tygodniu zapasy ropy naftowej w USA wzrosły o 3,7 mln baryłek. Jest to ponad dwa razy większy wzrost niż oczekiwano (1,5 mln baryłek). Niemniej jednak, mimo sprzyjającej niedźwiedziom wymowy, cena ropy po opublikowaniu raportu istotnie nie spadła. Być może miały tu swój udział szacunki dotyczące spadku zapasów benzyny w ubiegłym tygodniu o 1,2 mln baryłek, podczas gdy spodziewano się ich wzrostu o pół miliona baryłek. Dzisiaj analogiczny do wczorajszego raport ma przedstawić amerykański Departament Energii (DoE), jednak o ile szacunki w nim przedstawione nie będą istotnie różnić się od prognoz, to również ten raport może przejść na rynku ropy bez echa.

Dorota Sierakowska