Poniedziałkowa teza, iż ten tydzień nie będzie zbyt dobry dla rynków, dość szybko znalazła potwierdzenie. Inwestorzy uświadomili sobie, że w ostatnich tygodniach obserwowali gospodarczą rzeczywistość przez zbyt różowe okulary.

W ostatnich dniach rynek otrzymał dwa dość istotne raporty – pierwszym były niższe szacunki Banku Światowego dla gospodarek azjatyckich (w tym Chin), które napłynęły w poniedziałek , drugim wczorajsze wyliczenia Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla większości kluczowych gospodarek. Oba uświadomiły inwestorom, że problemy nadal są poważne – co ciekawe tak często przywoływany w ostatnich kilkudziesięciu godzinach raport MFW nie był aż tak pesymistyczny.

Analitycy Funduszu założyli przecież, iż uda się uniknąć klifu fiskalnego w USA, gospodarka chińska odbije w przyszłym roku do 8,2 proc. r/r, a interwencje Europejskiego Banku Centralnego będą stabilizować sytuację na europejskim rynku długu (chociaż MFW wyraźnie stwierdził, że ECB nie powinien z tym zbytnio zwlekać, a także powinien rozważyć dalsze obniżki stóp procentowych). Warto też zaznaczyć, że według MFW globalna gospodarka ma rozwijać się w tym roku o 3,3 proc. (w zeszłym było to 3,8 proc.), a w przyszłym przyspieszyć do 3,6 proc. – wciąż, zatem nie są to tak złe wyniki.

Wydaje się jednak, że w raporcie MFW warto skupić się na tzw. smaczkach – to kwestia konieczności dalszego delewarowania się europejskich banków (może się to odbić negatywnie na rynkach wschodzących), czy też kwestia finansów Hiszpanii. Przedstawione ostatnio przez tamtejszy rząd założenia dotyczące spadku deficytu budżetowego do 4,5 proc. PKB w przyszłym roku uznano za mało realne. MFW ocenia, iż deficyt w tym roku osiągnie 7 proc. PKB (w uzgodnieniach z UE była mowa o 6,3 proc. PKB), a w przyszłym zmaleje tylko do 5,7 proc. PKB. Ciekawe, co na to Komisja Europejska – najnowsze prognozy zostaną zaprezentowane 7 listopada.

Niemniej daje to do myślenia w tzw. wątku hiszpańskim – w poniedziałek minister finansów Luis de Guindos podczas spotkania Eurogrupy powtórzył, że cele fiskalne zostaną osiągnięte, a kraj nie potrzebuje dodatkowych wyrzeczeń. Kilka dni temu pisałem, że tamtejsi politycy wybrali jednak złą drogę (unikania oficjalnego wniosku o bailout), za co oni sami i kraj za chwilę zapłacą większą cenę (hiszpański rząd nie powinien liczyć na to, że Europa da mu taryfę ulgową w myśl „za duży, by upaść”). Nadal brakuje jasności w wątku greckim – wprawdzie Eurogrupa starała się w poniedziałek „dyplomatycznie” podejść do Grecji, a wczoraj Angela Merkel podczas wizyty w Atenach stwierdziła, iż docenia greckie wysiłki w temacie reform, to żadne konkrety nie padły. W zamian za to, żąda się od Greków osiągnięcia kompromisu z ekspertami Troiki w kwestii nowego pakietu oszczędnościowego, co może być dość trudne.

Podważa się zaakceptowany przez rząd projekt cięć na kwotę 11,5 mld EUR i oczekuje bardziej drastycznych rozwiązań (cięć w administracji publicznej i systemie emerytalno-rentowym), które mogą nie być do zaakceptowania. Znajdujemy się na swoistym torze kolizyjnym – jeżeli nie będzie porozumienia, to Grecja nie otrzyma (najpóźniej w listopadzie) kolejnej transzy pomocy finansowej w kwocie 31,5 mld EUR. To może oznaczać niewypłacalność Aten i dalszy ciąg negatywnych zdarzeń – dlatego teraz tak wiele zależy od międzynarodowej dyplomacji.

Dzisiaj w kalendarzu jest relatywnie pusto. Uwagę przyciągnąć może publikacja Beżowej Księgi FED o godz. 20:00, czyli raportu nt. stanu gospodarki USA w poszczególnych dystryktach na przełomie września i października b.r. Trudno oczekiwać znaczącej poprawy względem raportu sprzed miesiąca, ale i też spowolnienia – tymczasem umiarkowane ożywienie to wciąż nie jest to, co satysfakcjonowałoby rynek. Negatywne raporty BŚ i MFW na temat globalnej gospodarki zbiegły się z początkiem sezonu publikacji wyników amerykańskich spółek za III kwartał. Inwestorzy zaczynają się obawiać (i słusznie), iż ostatnie zwyżki na giełdzie nowojorskiej były nieco na wyrost (oczekiwano na zbawcze działania banków centralnych), stąd też pole do spadków nie jest takie małe. Dodatkowo, jeżeli zestawimy to z obawami o tzw. klif fiskalny od 2013 r., to robi się z tego „grubszy temat”, który może w październiku mieć duży wpływ na umocnienie dolara.

EUR/USD – Z szansą na nieznaczną korektę ostatniego ruchu

W krótkim okresie rynek zaszedł jednak za daleko, chociaż nie doszliśmy do wskazywanych dwa dni temu okolic 1,2780-1,2800. Dzisiejsze minimum na 1,2834 można oprzeć o minima z końca września b.r. Korekta w górę obserwowana w ostatnich godzinach ma jednak problem z wyraźnym wyjściem poza strefę oporu 1,2875-80. Nie można jednak wykluczyć, iż rynek wyjdzie wyżej. Kluczowe poziomy to 1,2915 i 1,2940. Złamanie tego drugiego może być dość trudne.

Ciekawe wnioski płyną z koszyka BOSSA USD w ujęciu tygodniowym. Dotarliśmy tam do spadkowej linii trendu pociągniętej od szczytu z lipca b.r. Wcześniej udało się jednak naruszyć poziomą linię oporu opartą o korpusy z dwóch ostatnich świec. Może to sugerować, iż wspomniana korekta na dolarze będzie dość płytka i w kolejnych dniach/tygodniach pójdziemy jeszcze wyżej. Zwłaszcza, że globalne nastroje mogą się nadal pogarszać.

Marek Rogalski