Postępujący upadek irańskiego riala osłabia reżim Mahmuda Ahmadineżada skuteczniej niż groźby izraelskiego ataku. Po tym jak irańska waluta zaczęła w ostatnich dniach tracić na wartości po kilkanaście procent dziennie, do antyrządowych protestów przyłączają się nawet grupy lojalne wobec władz.
Deprecjacja riala postępuje coraz szybciej. Jeszcze w niedzielę za jednego dolara zapłacić trzeba było 29 600 riali, wczoraj kurs zbliżał się już do 40 tys., co oznacza, że rial jest najsłabszą walutą na świecie. W ciągu ostatniego roku stracił on na wartości około 80 proc., przy czym tempo nasiliło się w ostatnich tygodniach. Według szacunków analityków obecna stopa inflacji w Iranie sięga 50 – 60 proc. miesięcznie, czyli można już mówić o hiperinflacji.
Główną przyczyną tej sytuacji są sankcje nałożone na Teheran – najpierw przez USA, później Unię Europejską – z powodu podejrzeń, że prawdziwym celem jego programu nuklearnego jest budowa bomby atomowej. Zachód wprowadził embargo na zakup irańskiej ropy, która jest głównym źródłem dochodów kraju, na sprzedaż wielu towarów, a także praktycznie odciął Iran od światowego systemu bankowego. W efekcie spadła sprzedaż surowca, a jeszcze bardziej liczba dewiz, które władze otrzymują w zamian. To powoduje, że Iranowi brakuje pieniędzy na import towarów, co z kolei napędza inflację. Ale do tego dochodzą czynniki wewnętrzne – nieefektywność gospodarki, błędy w zarządzaniu i spory na szczytach władzy.
W środę irańska policja starła się z demonstrantami, którzy wyszli na ulice, m.in. pod siedzibę banku centralnego, protestować przeciw spadkowi kursu waluty. Była to największa antyrządowa manifestacja od ponad dwóch lat. Co więcej, po raz pierwszy do protestów przyłączyli się wpływowi kupcy z teherańskiego Wielkiego Bazaru. To oni byli finansowym zapleczem islamskiej rewolucji w 1979 r. i przez ponad trzy dekady pozostawali wierni reżimowi. Teraz jednak w obliczu groźby załamania się handlu to się zmienia.
Pierwszą ofiarą protestów może być sam Ahmadineżad. Druga i ostatnia kadencja irańskiego prezydenta kończy się w czerwcu przyszłego roku, więc jest już postrzegany jako polityk schodzący ze sceny. Ponieważ to on jest obwiniany przez irańską ulicę o złe zarządzanie, duchowy przywódca kraju ajatollah Ali Chamenei może się zdecydować na to, by go poświęcić. Zachód i Izrael z pewnością przyjmą to z ulgą.