Poniedziałkowa realizacja zysków nie była ani zbyt głęboka ani długa. Pomimo słabych danych z Niemiec przecena EURUSD została powstrzymana, a na Wall Street dominowali nawet kupujący. O ile nic nowego nie pojawi się w wątku hiszpańsko-greckim, ta sytuacja nie powinna ulec większej zmianie. W tle dane o nastrojach amerykańskich konsumentów.

Ifo w dół po raz piąty

Niemiecki indeks koniunktury gospodarczej Ifo obniżył się we wrześniu po raz piąty z rzędu do poziomu 101,4 pkt. Publikacja rozczarowała inwestorów, którzy po lepszych danych PMI liczyli na wzrost indeksu do poziomu 102,6 pkt. z 102,3 pkt. w sierpniu. Reakcja rynku była jednak krótkotrwała – kurs EURUSD obniżył się co prawda tuż po publikacji, ale tak naprawdę ta reakcja zakończyła poniedziałkowe spadki.

Naszym zdaniem publikacja Ifo nie jest tak bardzo zaskakująca. Z podobnym przypadkiem mieliśmy do czynienia wiosną, kiedy indeks PMI sugerował już pogorszenie koniunktury w Niemczech, a Ifo jeszcze rósł. Wydaje się zatem, iż Ifo jest wskaźnikiem nieco opóźnionym, a przez to wartość informacyjna wskaźników PMI (szczególnie dla przemysłu) jest większa. Mogłoby to sugerować, iż sytuacja w Niemczech może się poprawiać (co pokazały PMI), choć zwracaliśmy uwagę, iż wobec niekorzystnych warunków na zewnątrz (recesja w dużej części strefy, spowolnienie w Chinach) ta poprawa może nie być trwała.

Conference Board czyli main street a Wall Street

Dziś czeka nas publikacja indeksu Conference Board, teoretycznie najważniejszej figury makro w całym tygodniu, choć mając na uwadze, jak niewielką wagę rynki przykładały ostatnio do danych, nie jest pewne czy dane zrobią na inwestorach większe wrażenie. Tymczasem wskaźnik ten jest jednym z niewielu, który względnie dobrze wyjaśnia zachowanie indeksu S&P500 w dłuższym okresie czasu i ewentualne dywergencje pojawiające się na nim mogą być dobrymi sygnałami. Podobnie jak wskaźniki aktywności, Conference Board w ostatnich miesiącach wskazywał, iż wzrosty nie mają uzasadnienia fundamentalnego. Wskaźniki systematycznie zniżkuje niemal od początku roku, zaś rynek rośnie. Z podobnymi sytuacjami mieliśmy do czynienia w pierwszej połowie 2008 i 2011 roku, wtedy również rynek przez pewien czas zachowywał się inaczej, niż sugerowałyby to dane. W obydwu przypadkach skończyło się przeceną akcji.

Rynek chce więcej QE

Temat amerykańskiej polityki monetarnej wydaje się być dla rynków niekończącą się historią. Jedną z przyczyn wczorajszej odporności amerykańskich rynków na złe dane z Europy była sugestia szefa lokalnego Fed z San Francisco, iż Fed skorzysta z możliwości rozszerzenia QE3 i przedłuży operację Twist jeśli zajdzie taka potrzeba. John Williams powiedział też, że Fed może rozszerzyć paletę kupowanych aktywów, choć ogranicza się ona do różnego rodzaju obligacji. Rozszerzenie QE3 miałoby polegać na tym, iż Fed skupowałby większe ilości aktywów w miesiącu niż obecnie. Naturalnie należy zdać sobie sprawę z tego, iż efekt krańcowy takich działań będzie niewielki. To oznacza też, że rynek może żyć tym wątkiem tylko tak długo, jak na przeciwległym biegunie nie będzie poważnych zagrożeń. Tymczasem sytuacja makro, jak i potencjalny powrót niepewności wokół Grecji lub/i Hiszpanii może tę sielankę zakłócić.

dr Przemysław Kwiecień