Druga, ostatnia już misja ekspertów Troiki, która ma opracować ostateczny raport na bazie, którego ma zostać zatwierdzona kolejna transza pomocy dla Grecji (31 mld EUR), jak na razie przebiega z dużymi problemami.

Grecka prasa donosi, iż jedynie 6 mld EUR z pakietu oszczędności wartego 11,5 mld EUR zostało zaakceptowanych, a pozostałą kwotę uznano za mało wiarygodną. Jednocześnie w koalicji rządowej ND-PASOK-DIMAR zaczynają pojawiać się tarcia, a nastroje na „greckiej ulicy” znów zaczynają się pogarszać.

Dzisiaj grecki premier Antonis Samaras ma spotkać się z szefem Europejskiego Banku Centralnego. Czy będzie ono konstruktywne? Wątpliwe – na ostatnim posiedzeniu ECB, kiedy to Mario Draghi zaprezentował nowy program stabilizacji rynków długu (OMT), widać było wyraźniejsze postawienie akcentu na program reform – w tym także zaostrzenie linii względem Hiszpanii i Włoch, którym udało się wynegocjować bardziej preferencyjne traktowanie podczas czerwcowego szczytu Unii Europejskiej – temu ma służyć dopuszczenie MFW do udziału w programie ratunkowym dla zagrożonych krajów strefy euro.

Tym samym Samaras nie uzyska dzisiaj żadnych zapewnień, że Grecja otrzyma pomoc nawet, jeżeli nie będzie w stanie wypełnić kryterium reform – kluczem jest tutaj wspomniany 11,5 mld EUR pakiet oszczędności. Zresztą patrząc na propozycje Troiki (za gazetą Kathimerini), trudno będzie o kompromis (dalsze zwolnienia w sektorze publicznym bez gwarancji dłuższych odpraw, dalsze cięcia w rentach i emeryturach, oraz podniesienie wieku emerytalnego o 1-2 lata).

Żaden grecki polityk na to się nie zgodzi – to niemal automatycznie uruchomiłoby paraliżującą kraj falę strajków i wyniosło lewicującą SYRIZĘ do władzy (bo przecież rozłamu w koalicji nigdy nie można wykluczyć). Co, zatem dalej z Grecją? Czekają nas dość burzliwe tygodnie i rysujące się widmo Grexitu (wyjścia Grecji ze strefy euro), co może poważnie zachwiać obecnymi, dość dobrymi nastrojami na rynkach. Bo na obecną chwilę nie widać szans na to, aby Grecy mieli dostać w październiku kolejną kroplówkę w wysokości 31 mld EUR. Temat ten będzie najpewniej najczęściej poruszanym w kuluarach piątkowo-sobotniego spotkania europejskich ministrów finansów.

Druga kwestia to wątek hiszpański, o którym już wspominałem. Ostatnia wypowiedź premiera Mariano Rajoya, sugerująca, iż trzeba się jeszcze zastanowić nad warunkami bailoutu (gdyż jest na to czas, bo rentowności są niskie za sprawą poprawy nastrojów na rynkach) pokazuje tylko, iż Hiszpanie chcą podjąć niebezpieczną grę i zdecydują się skierować formalny wniosek o pomoc z funduszy ratunkowych, dopiero wtedy, kiedy rynek ich do tego zmusi (rentowności obligacji znów pójdą wyraźnie w górę). Proces ten, czyli osłabienie się hiszpańskiego długu, może rozpocząć się już w przyszłym tygodniu, jeżeli w najbliższy weekend Hiszpanie nie zgłosi formalnego wniosku. To będzie też jeden z kolejnych motywów (poza wspomnianym już wątkiem greckim), który będzie negatywnie rzutować na euro.

EUR/USD – Celujemy na 1,2875-1,2900 przed FED

Na razie jednak na rynku panują niemalże szampańskie nastroje. Korekta EUR/USD była płytka – rynek zszedł w okolice 1,2754 – po czym ruszyliśmy mocno w górę ustanawiając dzisiaj rano nowe maksimum na przestrzeni ostatnich tygodni – 1,2817. To efekt dwóch kwestii – wypowiedzi przedstawiciela MFW, który w pełni poparł nowy program ECB (chociaż była to bardziej „dyplomatyczna pro-forma”), oraz dzisiejszego komunikatu niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, iż orzeczenie w sprawie ESM i paktu fiskalnego zostanie wydane zgodnie z planem, czyli w środę o godz. 10:00 naszego czasu. Sędziowie tym samym zdecydowali się odrzucić postulaty eurosceptycznego środowiska, które wzywało do przesunięcia decyzji w czasie, tak aby móc wcześniej sprawdzić zasadność działań podejmowanych przez Europejski Bank Centralny.

Nie oznacza to jednak, iż zagrożenia związane z jutrzejszą decyzją FTK zupełnie znikły. Trybunał może chociażby zdecydować się na przyznanie większych uprawnień Bundestagowi, który miałby zatwierdzać wydanie każdego euro na pomoc dla zagrożonych krajów, chociaż takie prawdopodobieństwo nie jest zbyt duże. Tymczasem do grona „europejskich dysydentów” może wkrótce dołączyć … Holandia. Jutro odbędą się tam wybory parlamentarne i pro-reformatorska koalicja premiera Marka Rutte może zostać odsunięta od władzy.

Na razie jednak nic nie wskazuje, aby do czwartkowego komunikatu FED dobre nastroje miały nagle się popsuć. Tym samym można powtórzyć, to co już pisałem wcześniej – EUR/USD do tego czasu może sięgnąć okolic 1,2875-1,2900, wyznaczanych m.in. przez górne ograniczenie hipotetycznego przyspieszonego kanału wzrostowego. Mocne wsparcie to rejon 1,2740.

Marek Rogalski