O ile niskie obroty na wczorajszej sesji mogły być usprawiedliwiane przez święto i brak handlu na giełdach w USA, to dzisiejsze nie mają już prostego wytłumaczenia i wymagają zastanowienia. Wczorajszy wolumen „dwudziestki” wyniósł 323 mln, a tymczasem dziś do końcowego fiksingu tylko 239 mln. i dopiero zamknięcie, na którym obróciło się 100 mln. podciągnęło wartość obrotów do 342 mln.

Dzisiejsze dane makro wpłynęły nieco na nastroje. Wprawdzie opublikowane dziś wskaźniki PMI i ISM z USA były nieco gorsze od prognoz, tylko nieznacznie gorsze, podczas gdy, słabe nastroje na giełdach utrzymywały się od rana, to te słabe nastroje pogorszył odczyt ISM z 16:00. ISM za sierpień wyniósł 49,6 wobec prognozy 50,0 pkt. Te brakujące 0,4 pkt, które oddziela wzrost od recesji, można by przecież wrzucić w błąd statystyczny, a mimo to zostało odebrane negatywnie i indeksy przyspieszyły spadki. WIG20 stracił dziś 0,73 proc, czyli był relatywnie mocniejszy od zagranicznych odpowiedników (DAX –1,15 proc. FTSE100 -1,48 proc. CAC - 1,63 proc.

Tymczasem na rynku obligacji europejskich panował lekki optymizm. Spadły znacznie rentowności obligacji hiszpańskich i włoskich. Nadal spadły rentowności obligacji polskich. Waluty wykazywały niewielką zmienność. W górę szły metale szlachetne.

Jedynym wytłumaczeniem dla niskich obrotów pozostaje to, że rynki wyczekują na kolejne wydarzenia, decyzje, które mają nastąpić we wrześniu. Pierwszą z nich jest konferencja prezesa ECB Mario Draghiego, która odbędzie się już w czwartek, 6 września. Po nich kolejne i wydaje się, że aktualny stan uśpienia rynków zostanie przerwany. Jest całkiem prawdopodobne, że wielkie masy kapitałów, które szukają szybkiego zysku ulokowane w różnorodne aktywa, znów zaczną się przemieszczać w poszukiwaniu innych lokat. Giełdy wybiją się z konsolidacji.

Witold Zajączkowski