Inwestorzy szukają dziury w całym. Nie reagują na lepsze dane, zaczynają wątpić w działania banków centralnych i sprawiają wrażenie zmęczonych zwyżkami na giełdach. Mają okazję od nich odpocząć.

Amerykanie wciąż deliberują nad tym, czego dowiedzieli się z protokołu rezerwy federalnej. Najbardziej ich nurtuje pytanie, czy ożywienie jest wystarczająco słabe, by Fed zadziałał. Na razie odpowiedź jest negatywna. Pojawiły się też wątpliwości jaką formę działania przyjąć może Fed. A jeśli zacznie drukować to ile wydrukuje i jak długo będzie to trwało.

W efekcie indeksy na Wall Street straciły po 0,8-0,9 proc. S&P500 zatrzymał się tuż nad 1400 punktów. Przełamanie tego poziomu może skutkować spadkiem o kilka procent. Ostatnio normą są korekty sięgające około 3,5 proc. Na razie na liczniku mamy 1 proc.

W czwartek pojawiły się kolejne informacje i pogłoski w kwestiach europejskich. Okazało się że Angela Merkel i Francois Hollande są w stanie mówić jednym głosem. Jednomyślność dotyczyła celowości utrzymania Grecji w strefie euro i konieczności przeprowadzenia przez nią obiecanych reform. W tych kwestiach trudno jednak o wyraźne różnice zdań. Nie musi to jednak oznaczać ustępstw. W tym kontekście pytanie o to, co się stanie z Grecją wciąż pozostaje otwarte. Prawdopodobne jest że jeśli trojka uzna, że reformy są niewystarczające, kurek z pomocowymi pieniędzmi może zostać przykręcony. Analitycy Citigroup oceniają prawdopodobieństwo wyjścia Grecji ze strefy euro w najbliższym czasie na 90 proc.

Strumień euro może za to popłynąć w kierunku Hiszpanii. Reuters, powołując się na nieoficjalne źródła doniósł, że hiszpański rząd prowadzi rozmowy w sprawie warunków udzielenia ewentualnej pomocy. Rynki mogą więc dostać gorzką pigułkę w postaci plajty Grecji i łyżkę miodu w postaci silnego wsparcia finansowego dla Hiszpanii. Wówczas perturbacje na giełdach mogłyby być stosunkowo niewielkie.

Wczoraj, podobnie jak w środę, perturbacje miały skalę sięgających od 0,8 do1 proc. spadków w Paryżu i Frankfurcie. Dwudniowa (na razie) korekta uszczupliła oba indeksy po około 2 proc.

Choć nasz WIG20 w czwartek obronił się przed większym spadkiem i stracił symboliczne 0,05 proc., korektę zaczął wcześniej i przechodzi ją gorzej niż zachodnie parkiety. W ciągu ostatnich pięciu sesji zniżkował łącznie o 2,8 proc. Znacznie lepiej w tym czasie zachowywały się wskaźniki małych i średnich spółek. sWIG80 zyskał 0,4 proc., a mWIG40 spadł o 0,4 proc.

Słabe nastroje przeniosły się na giełdy azjatyckie. Na godzinę przed końcem handlu Nikkei zniżkował o 1,1 proc. Po 0,6-0,7 traciły indeksy w Szanghaju. Kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy notowały rano jedynie symboliczne zmiany.

Dziś czekają nas dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku w Stanach Zjednoczonych. Oczekuje się ich dynamika zwiększyła się w lipcu z 1,3 do 2,4 proc., a bez uwzględnienia środków transportu wzrosła o 0,5 proc., po wcześniejszym spadku o 1,4 proc.

Roman Przasnyski