Poniedziałkowy handel na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie przyniósł sesję przedłużającą korekcyjne nastroje, jakie pojawiły się na sesji piątkowej.

Już o poranku indeks największych spółek został przesunięty na południe dzięki przeliczeniu kursu PGE o wartości dywidendy, ale i bez sztucznego zabiegu należało oczekiwać raczej przeceny niż próby powrotu w rejon 2350 pkt. W istocie po otwarciu luką strona popytowa szukała korekty porannego cofnięcia, w czym pomagały remisowe rozdania na rynkach otoczenia, ale skończyło się na nieudanej próbie wyjścia nad 2300 pkt. W kolejnych godzinach podaż miała więcej do powiedzenia i przy sennym w sumie obrocie około 15:00 indeks największych spółek znalazł się w rejonie 2280 pkt., którego nie pokonał do końca sesji.

Z perspektywy finału dnia widać, iż całość notowań sprowadziła się do otwarcia luką, nieudanej korekty i konsolidacji poniżej 2300 pkt. Bilansem jest spadek indeksu o 1,38 procent, z czego około 0,8 procent przypadło na zmianę notowań spółki PGE, którą wyceniano po odliczeniu dywidendy. Tak liczona strata na poziomie około 0,4 procent nie sygnalizuje, jakiegoś poważnego przesunięcia w nastrojach, ale nie zmienia faktu, iż indeks znalazł się około 70 punktów od oporu na 2350 pkt. i na neutralnych poziomach, jeśli spojrzeć przez pryzmat blisko rocznej konsolidacji. W praktyce oznacza to, iż oddaliła się perspektywa szybkiego testu okolic 2400 pkt. i rośnie oczekiwanie podtrzymania trendu bocznego, który mrozi rynek od jesieni zeszłego roku.

Szczęśliwie rejon 2280 pkt. jest na tyle oddalony od ważnych wsparć, iż w sytuacji korekty, do jakiej szykują się rynki otoczenia, GPW nie zagraża poważniejsze przesilenie. Już dzisiaj na Wall Street pojawiła się podaż, którą wspierało zawahanie indeksu S&P500 w pobliżu 1422 pkt., gdzie załamała się fala optymizmu z I kwartału 2012 roku.

Nie ma wątpliwości, iż mocniejsze odejście na południe na Wall Street, naturalne po trzech miesiącach zwyżek, nie przeszłoby bez echa w Europie i na GPW. Uwzględniając fakt, iż wrzesień zapowiada się, jako przywracający pytania o zdolność Unii Europejskiej do zmierzenia się nową falą kryzysu, margines błędu będzie przydatny nawet wówczas, gdyby rynek wykreślił ledwie kosmetyczną korektę i szukał okazji do wyjścia nad 2400 pkt.

Adam Stańczak