W ostatnim wywiadzie dla Wall Street Journal, Olli Rehn przyznał, iż we wrześniu Komisja Europejska przedstawi propozycje dotyczące wdrożenia nowego systemu nadzoru dla banków, w który zaangażowany będzie też Europejski Bank Centralny. Dodał, iż Europejski Mechanizm Stabilizacyjny otrzyma możliwość bezpośredniego dokapitalizowania banków, co pozwoli rządom krajów nie zaliczać środków ratunkowych na poczet publicznego długu.

Tyle, że słowa unijnego sekretarza ds. walutowych i gospodarczych nie wnoszą nic nowego. Podobnie rzecz się ma z wygłoszonym kilkanaście godzin później wywiadem dla telewizji CNBC, w którym wyraźnie zaznaczył, że unijne instytucje są gotowe do podjęcia konkretnych działań, ale pod warunkiem wcześniejszego spełnienia określonych warunków (czytaj zobowiązania do reform). Rehn tym samym powtarza to, co jest już wiadome – tym samym nie można oczekiwać, że stanie się to pretekstem do większej zwyżki wspólnej waluty. Zwłaszcza, że ta dostała dzisiaj zadyszki.

Nastroje popsuły wspominane rano potencjalne komplikacje z rzeczywistym uruchomieniem ESM (poza wnioskiem, jaki znajduje się w niemieckim TK, złożono drugi, który trafił do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości), mieliśmy też gorszy odczyt indeksu ZEW z Niemiec (spadek w sierpniu do -25,5 pkt.). Ekonomiści instytutu przyznali, iż wyraża on obawy związane z rosnącym ryzykiem skurczenia się niemieckiego eksportu (wątek ten można, zatem łatwo powiązać z publikowanymi ostatnio słabszymi danymi z Chin, które mogą sugerować narastanie negatywnej tendencji).

Niemniej przełomem dla rynku były dopiero popołudniowe dane z USA. Sprzedaż detaliczna nieoczekiwanie wzrosła w lipcu aż o 0,8 proc. m/m (bez uwzględnienia samochodów dynamika była analogiczna), co ograniczyło oczekiwania związane z potencjalnym stymulowaniem gospodarki przez FED (QE3). Zwłaszcza, że wyższa od prognoz okazała się też inflacja w cenach producentów (0,3 proc. m/m i 0,4 proc. m/m dla wskaźnika bazowego). Niemniej nie rezygnujmy tak szybko z oczekiwań na QE3 – jutro mamy kolejną paczkę istotnych danych z USA. Inflacja CPI, która jeżeli okaże się nieco nisza od prognoz na poziomie 0,2 proc. m/m (także po stronie wskaźnika bazowego) pozwoli zweryfikować dzisiejsze wskazania płynące z PPI (niezależnie od faktu, iż następuje tutaj kilkumiesięczne przesunięcie).

Z kolei odczyty NY Empire State (aktywności sektora przetwórczego Nowego Jorku), oraz dynamiki produkcji przemysłowej, pozwolą na zweryfikowanie dzisiejszych optymistycznych wskazań dla sprzedaży detalicznej. Niemniej znów może się okazać, że wracamy do sytuacji z ostatnich tygodni, kiedy to mieliśmy serie tak naprawdę serię danych, które nie były jednoznaczne dla członków FED.

Zarówno czynniki płynące ze strefy euro, jak i USA mogą utrudnić oczekiwania na zwyżkę EUR/USD ponad poziom 1,2430-40 w tym tygodniu. Na obecną chwilę rynek znajduje się w korekcie od szczytu na 1,2385, który został ustanowiony dzisiaj rano. W kolejnych godzinach doszło do naruszenia mocnego wsparcia w rejonie 1,2320-30. Rośnie jednak ryzyko testu dolnego ograniczenia kanału wzrostowego w rejonie 1,2280. Nie ma jednak podstaw, aby sądzić, iż zostanie ono w najbliższych dniach złamane.

Marek Rogalski